czwartek, 25 sierpnia 2022

Ninjababy, czyli nie jestem gotowa

Konserwatystów ten film będzie drażnił, no bo jak tu opowiadać w tak pozytywnym tonie o nieodpowiedzialności, o braku dojrzałości, w dodatku bez końcowej skruchy i przemiany. Bohaterka norweskiej produkcji lubi imprezować, nie unika facetów, a jej życia chyba nikt nie nazwałby zorganizowanym. Sama nie bardzo wie czego chce, coś sobie szkicuje w domu, działa pod wpływem impulsu i w nosie ma to co uważają na jej temat inni. Gdy Rakel dowiaduje się o ciąży, wszystko dla nie jest oczywiste - usunie i tyle. Tylko że trochę późno się zorientowała i w szóstym miesiącu raczej dziecka się nie pozbędzie. Co dalej? Gdy facet, z którym ewentualnie by chciała być, ojcem nie jest, a ten który jest, to totalny abnegat, nieodpowiedzialny i nie nadający się do tej roli. No dobra - pozostaje adopcja, tylko czy to takie łatwe odciąć się emocjonalnie od potomstwa?
Fajnie wykorzystano motyw rozmów z rozwijającym się maleństwem, z którym bohaterka ma możliwość prowadzić konwersacje poprzez swoje rysunki. Jej różne stany emocjonalne, wątpliwości, obawy, dzięki temu świetnie mogą wybrzmieć. To film o zmierzeniu się z "problemem", który może zmienić życie, a ona nie jest na to gotowa, nie czuje się przygotowana. I oczywiście w wielu filmach to wstęp do przemiany, do morału, że każdy w nas nosi taką mądrość, że przyjmujemy to dziecko i uczymy się miłości, opieki i dojrzałości. Tylko taka gadka brzmi trochę jak bajka, którą coraz częściej młodzi chcą odrzucić jako coś co krępuje ich wolność - oni chcą sami w sobie to odnaleźć, a jeżeli tego nie usłyszą, wolą się wycofać. Czy możemy ich za to potępiać? W sumie chcą dla swoich dzieci jak najlepiej, boją się tego, że przekażą im własną niedojrzałość, popełnią masę błędów i sprawią, że będą one nieszczęśliwe.
Niby dość lekkie w formie, komediowe, chwilami trochę po bandzie, ale temat całkiem poważny. Warto zobaczyć, bo to na pewno inna narracja niż te, do których jesteśmy przyzwyczajeni. Zdaje się, że pierwowzorem był komiks, który zresztą odgrywa tu istotną rolę, a dopiero potem powstał film, ale to tylko dodatkowy walor autentyczności, czyniący tą produkcję jeszcze ciekawszą. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz