I jeszcze jeden krążek z tych odkrytych na nowo podczas podróży na PolandRock. Tym razem bardzo pozytywna, wibrująca mieszanka reggae i ska. Chwilami może przypominać to rzeczy, które znam jeszcze z lat 80, czyli szalone Madness, czy Talking Heads. To że jest melodyjnie to nie minus, a jak najbardziej plus płyty. Ważne jednak żeby poza melodią było też ciekawie w tle, żeby te aranżacje były rozbudowane. A tu właśnie tak jest. I nóżka się kiwa, całe ciało przeszywa prąd, kołyszemy się i nucimy. O to właśnie chodzi.
Dęciaki, perkusja nadają barwy, która raczej z Jamajką ma niewiele wspólnego, ale zostało tu trochę również takich rytmów, czyli tego od czego zespół wyszedł. To że się pojawiło rocksteady, czy trochę swingu, potraktujmy jako ciekawe poszukiwania brzmienia. I aż ciekaw jestem najnowszych kawałków kapeli, muszę kiedyś je odgrzebać.Tekstowo na Kocham kłopoty jest równie ciekawie, chwilami sarkastycznie, może i poważniej, ale wciąż lekko, bez zadęcia. W sam raz do tego żeby wpadło w ucho i potem dało się nucić.
Sprawdźcie sami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz