piątek, 15 lipca 2022

Land, czyli zapomnieć, zniknąć, odrodzić się na nowo

Jakoś ciągnie mnie do takich filmów. Ucieczka w naturę, w samotność, w trudne warunki to coś co może wydawać się dziwne, ale jednak mocno pociąga i rozumiem to dobrze. Niektórzy nazywają ten film żeńską wersją "Wszystko za życie", tam jednak trudno mówić o traumie, o walce z przeszłością. To raczej była pewnego rodzaju fanaberia, podążanie za jakimś marzeniem, chęć sprawdzenia się.
Postępowanie bohaterki Land można by oceniać podobnie i pewnie tak to robi jej otoczenie - nie dość, że kupuje chatę na odludziu w górach, to jeszcze nie życzy sobie żadnych odwiedzin, kontaktów z ludźmi i każe zabrać samochód, którym przywiozła swoje rzeczy. Odcina się radykalnie. Ale to nie fanaberia.To raczej chęć odcięcia się od przeszłości, zatopienia się w samotności, w naturze, w czynnościach prostych i wymagających zaangażowania ciała, a nie umysłu. Chęć roztopienia się w tej cudownej scenerii, aż do zniknięcia. Gdy przychodzi jednak zimno i głód, okazuje się, że to wcale nie jest tak proste i bezbolesne. Ciało chce walczyć, nawet jeżeli umysł już się poddaje, bo i tak nie widzi sensu życia.
I o tym właśnie jest Land. O tym jak nauczyć się żyć na nowo po czymś bolesnym, jak odzyskać spokój i równowagę. Czy warto? Chyba tak. Na pewno to będzie już inne życie.

Spokojne, raczej pełne wyciszenia kino. Dla smakoszy i wrażliwców.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz