czwartek, 21 lipca 2022

Oczy Tammy Faye, czyli Bóg Cię kocha i wszystko wybacza, zapłać za to że to możesz usłyszeć

Zanim kolejne francuskie produkcje, jeszcze jakieś zaległości z puli oscarowej. Oczy Tammy Faye to historia jakiej Amerykanie przegapić nie mogli, bo rzeczywiście aż prosiła się o opowiedzenie jej szerszej publiczności. Z jednej strony to kawałek pewnego fenomenu typowo amerykańskiego, z drugiej dość uniwersalna historia o tym, jak sława i pieniądze potrafią zaślepić. Gdy poznajemy bowiem Jima i Tammy Faye Bakkerów nie mają prawie nic poza zapałem do tego, by głosić słowo boże. Najpierw jako wędrowni ewangeliści, potem jako ludzie prowadzący własny program telewizyjny, aż wreszcie cały kanał poprzez satelitę, robią wciąż to samo - starają się przekonywać ludzi do tego, że Bóg ich kocha i do tego, by nie skąpili grosza na głoszenie tego innym. Czy to działa? I to jak! U nas radio z Torunia przyjęło się, że utrzymują głównie emeryci, ale tam całe wielkie konsorcja powstały z dobrowolnych ofiar od ludzi w różnym wieku. Jeżeli masz - to się podziel, jeżeli masz mniej, módl się i daj ofiarę, a my będziemy modlić się, być miał więcej. Prawda jakie to proste?
A im dłużej to robisz i widzisz jak chętnie ludzie dzielą się swoimi pieniędzmi, zaczynasz traktować to jako dobry sposób na to, żeby samemu żyć w luksusie, bo przecież musisz odpocząć po ciężkiej pracy misjonarza. Ale tego już nie powiesz - lepiej brzmi, że to na sieroty, na biednych, na chorych. A potem np. połowa idzie do Ciebie i na cele prowadzenie dalszej "działalności ewangelizacyjnej". Nie chcę zdradzać Ci wszystkich szczegółów, ale chyba domyślasz się, że to co się głosi, niestety nie zawsze jest zgodne z tym jak się żyje. Ten film jednak nie jest o oszustach, którzy to robią z premedytacją, a raczej o tym jak wygląda mechanizm pójścia za taką pokusą - widzisz innych, chcesz mieć to co oni, zaczynasz rozkminiać jakie to łatwe, do tego może pojawi się jakiś doradca, który wyczuje też w tym własną korzyść... I nawet nie masz wielkich wyrzutów sumienia, bo przecież to dobro i Bóg w twoich ustach również tobie dają spokój, że to dobro czynione przy okazji, jest ważniejsze niż jakieś tam twoje występki. A choroba postępuje.
To co mnie zaciekawiło jeszcze w tym filmie to fakt, iż Tammy Faye jako jedna z niewielu osób głoszących publicznie słowo boże, głośno wspierała homoseksualistów, twierdząc, że również oni są kochani przez Boga, gdy w tym samym czasie pozostali grozili im raczej ogniem piekielnym.
Sam film... dość przeciętny. Ale rola Jessici Chastain i historia głównej bohaterki, naprawdę warta zobaczenia. Naiwna? Może. Uzależniona? Na pewno. Czy wierząca w to co mówi i robi? Sami oceńcie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz