niedziela, 17 lipca 2022

Czy nazbyt nachalnie, czyli Wszystkie nasze strachy i Lato '85

Jakoś niespecjalnie mnie ekscytuje wrzucanie czegoś na siłę na miesiąc dumy i tolerancji, ale nie znaczy że nie zerkam specjalnie czegoś nie wyszukując. Choćby po to, żeby niektórym moim znajomym odpowiedzieć na często stawiane pytanie: czy nie za dużo homoseksualizmu w filmach, czy to nie jest nachalna promocja. Postaram się choćby na przykładzie tych dwóch produkcji na nie odpowiedzieć.
Najpierw Wszystkie nasze strachy, oparte na prawdziwym życiorysie Daniela Rycharskiego, który żyje we wsi Kurówka i tam właśnie zainstalował jedną ze swoich słynnych artystycznych wypowiedzi. Chodzi o kolorowe krzyże, które obleczone zostały w ubrania osób ze społeczności LGBT, które popełniły samobójstwo. Czemu tak? Jak na to patrzą miejscowi? Ten film próbuje na to odpowiedzieć, przybliżyć nam postać Rycharskiego i pytania jakie nam stawia. Czy można być jednocześnie katolikiem i gejem? Czy można zakazać wiary komuś, kto uważamy, że do nas nie pasuje?


Dawid Ogrodnik wpisuje do swojego CV kolejną ciekawą rolę. Grana przez niego postać, czyli chłopak, który jest lokalnym aktywistą, lubianym przez ludzi, choć odrzucanym przez ojca, na pewno budzi naszą ciekawość. Bluza ozdobiona tęczowymi elementami, różaniec w ręku i to nie tylko dla ozdoby, głębokie zaangażowanie w sprawy parafii i wsi, tworzenie wystaw dla galerii w stolicy, a jednocześnie to przecież człowiek samotny, zdający sobie sprawę, że jednak nie wszystko może powiedzieć lub pokazać się z ukochanym. Siła i słabość, strach i determinacja, bezradność i złość. Gdy bowiem życie odbiera sobie jedna z młodych dziewczyn, Daniel nie ma zamiaru przejść nad tym do porządku dziennego. Nawet nie chce oskarżać wprost, on chce zebrać wszystkich i poprzez modlitwę wstrząsnąć ich sumieniami. Czy uda mu się przekonać swoich sąsiadów? Pewnie się domyślacie się, że nie. Przecież to w naszej mentalności - łatwiej wskazać kogoś winnego palcem, niż samemu pomyśleć, iż może coś wypadałoby zmienić.
Wszystkie nasze strachy słabo wypadają jako historia ekranowa, coś mnie uwiera w tym scenariuszu, nie do końca mi pasuje, natomiast zapamiętam na pewno jako mocną stronę pojedyncze fragmenty z relacjami postaci - Daniela z jego babcią, z matką zmarłej dziewczyny, z księdzem, który nagle nie chce go znać, z ojcem. To dzięki takim drobiazgom jednak ta produkcja ma siłę wstrząsnąć.
Cieszę się, że nie próbuje się tu grać na politycznym bębnie, to film skupiony mocno na społeczności lokalnej i nawet sam bohater daleki jest od atakowania kogoś wprost. Pewnie można było ostrzej. Czy to film o homofobii? A może po prostu o mechanizmach jakie tkwią w ludzkich głowach i sumieniach, gdzie żeby zaspokoić własne serce, lepiej zrzucić winę na kogoś innego. Najlepiej "innego", bo wtedy łatwiej przekonać do tego wszystkich, zjednoczyć wokół wroga.
Osobiście też cieszę się z tego filmu, ze względu na postawione pytanie o miejsce osób nieheteronormatywnych w Kościele.

Film w reżyserii François Ozona to opowieść o dorastaniu, o szaleńczym uczuciu, o młodości która popycha czasem do zwariowanych czynów. Nostalgiczne spojrzenie na lata 80, wakacyjna atmosfera i romans. Czy zatem robi różnicę, że to nie chłopak i dziewczyna, tylko dwóch chłopaków, z których jeden jest ewidentnie uwodzony, a potem odstawiony na bok, bo się znudził? Dla mnie różnicy specjalnej nie robi, bo przecież takie rzeczy się zdarzają i nie ma co się gorszyć.
I chyba tylko miałbym do powiedzenia, bo całość mnie jakoś bardzo nie urzekła. Tajemnica i napięcie, które próbuje reżyser budować, by potem krok po kroku opowiedzieć nam jak do "tego" doszło, byłoby ciekawe, gdyby nie finał, który wszystko rozwala. Jak to - proces, groźba wyroku, całe to straszenie i to o to szła gra? to już chyba wolałbym urwanie tej historii, sam romans i dramat, żałoba, by mi wystarczyły, a tak dokłada się do tego jakąś groteskę. I co? Tak szybko można zapomnieć o ukochanym i zacząć żyć od nowa?

Czy oba filmy traktuję jako nachalną propagandę jak to czynią niektórzy moi znajomi? Cóż. Chyba trzeba odpowiedzieć nie wprost: jeżeli czegoś nie widzisz i nie chcesz zobaczyć, nie znaczy że tego nie ma. Kiedyś takich filmów nie było wcale, więc może dobrze że powstają. Nie chcesz, nie oglądaj. Żaden z tych dwóch ani nie jest jakoś agresywnie atakujący, obrażający, czy nawet skandalizujący. To już prędzej bym zakazywał oglądania filmów Vegi. Choćby za robienie sieczki z mózgu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz