piątek, 8 lipca 2022

Osiemnastka, czyli starzy i młodzi

MaGa: Bardzo lubię produkcje Teatru Młyn. Te krótkie spektakle, które niosą ze sobą dużą dozę rzeczywistego, autentycznego życia Polaków. Proste zdania a pełne emocji. Często zastanawialiśmy się jak w tak krótkiej formie udało zawrzeć aż tyle treści, uczuć i wrażeń. Tak było z „Córką”, „Artystą” czy z „Niedzielnym popołudniem”. Nie wiem jak Ty, ale mnie w „Osiemnastce” tego zabrakło.

Robert: Rzeczywiście, trochę inny klimat i inną formułę miało to przedstawienie i nie wiem czy wynikało to z kooperacji z Teatrem Rampa, ale zniknęła gdzieś oryginalność tego co oglądało się zwykle na Starym Mieście. Lekkość i nutka komediowości raczej ledwie widoczna, pozostała może ta przenikliwość, by dotykać spraw życiowych, niby prostych, a jednak poruszających. A może właśnie dlatego poruszających?



MaGa: I tu pełna zgoda. W sumie, o ile dobrze odczytałam przekaz spektaklu, to temat bardzo dobry. Hipokryzja nas, ludzi dorosłych, którzy robią jedno a mówią drugie, którzy dorastających młodych ludzi traktują jak bezmózgowców i myślą, że oni tego nie widzą, nie rozumieją…

Robert: Zarysujmy jeszcze fabułę. Oto rodzice spotykają się w wynajętym domu - ma się tu odbyć impreza z okazji 18 urodzin ich dzieci. To one wszystko nakręciły, rodzice nawet niewiele o sobie wiedzą, dotąd się nie znali zbyt dobrze, ale w umowie właściciel domu zażądał ich obecności przez całą noc. Piją, rozmawiają, a my coraz więcej dowiadujemy się nie tyle o dzieciach ile właśnie o nich samych.

MaGa: W sumie mam mieszane uczucia, bo spektakl zagrany naprawdę świetnie, dobrze i mocno zaakcentowane charaktery poszczególnych bohaterów (zresztą - przekrój naszego społeczeństwa), a mimo to czegoś było albo za dużo albo za mało. 



Robert: Może chodziło o pewne uproszczenia? Wątek uzależnienia jakiś mało przekonujący, szczególnie w postaci interwencji, relacja dwóch kobiet też jakby wciśnięta na siłę. Reszta jakoś się broni, bo masz rację, że mamy ciekawe portrety postaw - samotnego rodzica, który w pewien sposób ogranicza psychicznie swoje dziecko, drugiego z pieniędzmi, dającego wszystko, ale nie interesującego się tym co dla pociechy ważne, małżeństwo, w którym są wciąż pretensje, a iskrzenie na pewno nie oddziałuje dobrze na młodych. W swoich oczach jednak widzą siebie jako idealnych, starających się, to raczej inni są dziwni...

MaGa: No i mamy wątek religijny. Pomysł z Janem Chrzcicielem… to chyba to co mi nie odpowiada. Tym bardziej, że mimo iż jestem ateistką nie konfrontowałabym innych z jego słowami będąc w toalecie. To jakoś mi nie współgra i do niczego nie pasuje. Ale w tej dziedzinie to chyba nie powinnam zabierać głosu.

Robert: Mi też trochę zgrzytnęło. Cały ten "żarcik" ich dzieci i nawiązania do Jana Chrzciciela wypadł jakoś mało realistycznie. Czy dało się przewidzieć efekt konfrontacji rodziców z sytuacją, która ich zaskoczy? Co w ten sposób chcieli osiągnąć? Co do finału - niby mocniej wtedy wybrzmiewa końcowe przesłanie do wszystkich rodziców, ale traci na tym sam spektakl, spójność tej historii.

MaGa: Z drugiej strony… religia, w której jesteśmy wychowywani i którą wielu traktuje nonszalancko może być dobrym przykładem jacy jesteśmy zakłamani, jak potrafimy omijać jej reguły dla własnego dobrego samopoczucia licząc na to, że dzieci tego nie zauważą. I zupełnie nie myślimy o tym, że w ten sposób uczymy następne pokolenie życia w hipokryzji i kłamstwie. I może „Osiemnastka” jest odpowiedzią młodych na takie postępowanie?

Robert: To chyba właśnie było celem twórców i można powiedzieć, że wspólny wypad rodzica z dzieckiem na ten spektakl może być fajnym pomysłem jako punkt wyjścia do ciekawej rozmowy. Na ile w naszych wizjach, celach jakie stawiamy, oczekiwaniach, zostawiamy miejsce na głos dziecka, czy przypadkiem nie jest to narzucone, bardziej nasze niż ich?

MaGa: Spektakl świetnie zagrany. Trudno byłoby mi wybrać najlepszego na scenie, bo obsada była bardzo dobrze dobrana do postaci, które kreowała. Każdy inny, każdy z innym bagażem doświadczeń i inną wizją życia. To jest to za co kocham Teatr Młyn. Trochę refleksji, trochę humoru.

Robert: Jak dla mnie tym razem tego humoru i lekkości było za mało. Co do obsady na pewno ode mnie brawa dla Zuzanny Fijewskiej-Maleszy (jak zwykle) i dla Dominiki Łakomskiej. Jarosław Boberek tym razem mnie jakoś nie zachwycił niestety. Może odizolowanie go od reszty miało wpływ na mój odbiór, wpłynęło na to, że widzę w jego grze jakąś sztuczność.

MaGa: Mimo wszystko polecam ten spektakl. Może dla osób bliżej związanych z religią przekaz spektaklu będzie bardziej czytelny.

Robert: Ej, ja bym powiedział, że niezależnie od tego czy ktoś jest związany z religią - po prostu dla ludzi, którzy chcą się przyjrzeć trochę relacjom w swoim domu, szczególnie z dziećmi. Wątek religijny jest tu trochę na dokładkę, a wybrzmiewa raczej w dość mało tradycyjny sposób. Znając dotychczasowy repertuar Teatru Młyn, tym razem moim zdaniem jest słabiej. Jeżeli jednak macie bliżej na Pragę niż na Stare Miasto... Swoją drogą czemu tamten brzeg tak ubogi w sceny teatralne?

Scenariusz i reżyseria: Natalia Fijewska- Zdanowska Obsada:
Jarosław Boberek
Zuzanna Fijewska-Malesza
Agata Kołodziejczyk
Dominika Łakomska
Paweł Pabisiak
Muzyka:
Ygor Przebindowski
Scenografia/kostiumy:
Marianna Lisiecka-Syska
Reżyseria światła:
Daniel Sanjuan Ciepielewski
Produkcja:
Zosia Bardzińska

1 komentarz: