Niby nie jest to napisane w jakiś porywający sposób, mimo wszystko to jednak ciekawa i ważna książka. Niby Afganistan przewija się wciąż w mediach i przestrzeni publicznej, jednak mam wrażenie, że nie wnikamy w pewne informacje zbyt głęboko, pozostając na poziomie: Talibowie przynieśli zamordyzm. Ludwika Włodek opowiada nam o sytuacji kobiet w tym kraju nie tylko na podstawie historii które sama usłyszała, lepiej poznała, ale co ważne, pokazuje też pewien kontekst historyczny, kulturowy, geograficzny, co pozwala na głębsze spojrzenie na to jak przebiegały tam reformy i czemu często niestety napotykały na opór. Wydawałoby się, że jeżeli rodzice przekonali się już do tego, iż warto kształcić swoje dzieci, również córki, nie będzie odwrotu od zmian, jednak tam już kilkukrotnie kończyło się to tym, że ci lepiej wykształceni, pragnący reform, musieli z Afganistanu uciekać. Nie tylko dlatego, że nie widzieli nadziei na pracę, na reformy, ale ze względu na swoje życie. Szczególnie mocno doświadczają tego kobiety, bardzo często bowiem jakakolwiek aktywność, traktowana jest jako niebezpieczna, gorsząca, uderzająca w wartości Islamu.
Działaczki, artystki, nauczycielki, polityczki opowiadają o swojej drodze do niezależności, o tym jak im było trudno, ile miały szczęścia, wsparcia od bliskich. Potem chciały sprawić, by kolejne pokolenia dziewcząt miały łatwiej, ale wszystko co jest próbą ograniczania pewnych stereotypów, wyrwania się z kultury opresyjnego patriarchatu (np. kobiecie nic nie uda się załatwić jeżeli nie jest w towarzystwie kogoś płci męskiej, choćby to był 10 letni chłopiec), przez wielu był traktowany jako atak na tradycję i religię. Trudne to historie, jeżeli czasem nawet najbliżsi nie rozumieją twoich argumentów. To spór między pragnieniem wolności, zapatrzeniem się na zachód i zamknięciem się w swojej mentalności, nawet jeżeli oznacza to cofnięcie się w rozwoju, odrzucenie wsparcia. Afganistan w ostatnich dekadach kilkukrotnie przeżywał bardzo trudne chwile, obce mocarstwa próbowały ingerować w jego politykę, zwykle niestety oznaczało to jedynie chwilowe wyciszenie problemów. Paradoksalnie reformy i wsparcie innych krajów, większe szanse dla kobiet, jednocześnie mobilizowały ich przeciwników i zwolenników tradycji - a brak konsekwencji w pewnych działaniach, wycofywanie się ze wsparciem, kończyło się wojną domową i wygraną sił najbardziej fundamentalistycznych. Historia z roku 2021 przeżywana była przecież kilkadziesiąt lat wcześniej przy upadku ZSRR.
Choć więc trochę za dużo tu rodowodów, powiązań, w których już czasem czytelnik może się pogubić, same historie na pewno poruszają, a całość pozwala na trochę inne spojrzenie na ten kraj i jego mieszkańców. Czy to będzie spojrzenie z nadzieją? Pewnie chwilowo nie, ale ziarno zasiane może kiedyś wzejdzie.
Autorka większość swoich bohaterek poznała osobiście, z niektórymi się przyjaźni na tyle, że to ona była osobą, która pomagała im wyjechać z Afganistanu w ubiegłym roku, po dość kompromitującej decyzji o wycofaniu się stamtąd wszystkich sił zachodnich. Czytając ich gorzkie relacje o tym jak wali się życie gdy musisz wszystko zostawić, myślisz sobie: ile do cholery mamy szczęścia i jak małe są nasze problemy. I przychodzi też taka refleksja: jak bardzo potrzeba ludzi, którzy głośno o tym mówią, dopominając się o to, by świat nie zapomniał, nie zostawił w potrzebie nikogo kto doświadcza nierówności i dyskryminacji choćby ze względu na płeć, czy pochodzenie.
Bardzo piękna książka przedstawiająca walkę o normalność oraz wolność.
OdpowiedzUsuńSuper!
OdpowiedzUsuńKsiążkę polecam każdemu! Przedstawia świat w z innej strony
OdpowiedzUsuń