![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhTb5E3YgtRa6qqC9KvhNHpVwtrbma5dvH_e_PSyC-AzS3RksT4Ln5EwxzdU9orOPffApGYprp4Pew2T2dbGSCOGFPUZ-5sdoj3xFXk8Gl0w9fj1iOoLvDAPjDx26EkBZ9G26Vg-ZCuU86oBf7LG9zBC6g-WUrxBYmUcT_DKJNhLSS0EHSJLk2sm7LNQw/s1600/7983545.6.jpg)
Książki pozaczynane i żadna nie skończona, na razie więc jeszcze garść notek filmowych. I prawdę mówiąc posucha, bo nie ma nic takiego co by zachwyciło. Ot, średniaki, o których spokojnie po obejrzeniu można szybko zapomnieć. Skoro jednak przyjąłem na blogu tradycję, że piszę (albo staram się) pisać o wszystkim, to trzeba się tego trzymać. Nie wiem kiedy uzupełnię spisy wszystkich obejrzanych, ale może kiedyś się to dokona :)
Droga zwycięzcy to propozycja dla tych, którzy lubią dramaty ze sportem w tle. Czy sukces to kwestia szczęścia czy determinacji? I co można zrobić, by potencjał jaki jest w zawodnikach skumulował się w dniu zawodów i to we wszystkich jednocześnie z równą siłą? Trener może wiele, ale czy przewidzi wszystko?
Mamy więc przyjaźnie i animozje, konflikty i ambicje, wspieranie się i podkładanie świni. Uniwersytecka drużyna wioślarska od lat niestety nic nie wygrywała, a jej kapitan ma parcie, by pojawić się w kadrze narodowej. Tylko to pojedyncze marzenia, a czy uda się zbudować prawdziwą drużynę, która walczy jak jeden organizm?
Dość schematyczne i bez większych zaskoczeń.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz