niedziela, 27 września 2020

Niewidzialny strażnik, czyli bo to zła kobieta była


O proszę - przypadkowe odkrycie i zaczynam od filmu, ale może sięgnę po literacki oryginał. Skoro Cisza Białego Miasta była niezła, to może i Dolores Redondo sprawi trochę frajdy? Ekranizacje na podobnym poziomie, te same okolice (co takiego ma Nawarra i kraj Basków?) i schemat - sporo tajemnic z przeszłości, które rzutują na dzień dzisiejszy.
Zaczynam od Niewidzialnego Strażnika, ale niedługo kolejne dwie części filmowej trylogii. Bo książki dopiero muszę upolować.
Film jest niezły, choć klimat - mroczny, deszczowy - nie wystarcza by zachwycić, a pewne wątki są ewidentnie niedokończone. Choćby te dotyczące przeszłości głównej bohaterki.


Świetna specjalistka, szkolona przez FBI, wraca do swojego rodzinnego miasteczka. Będzie tam prowadzić śledztwo w sprawie mordercy zabijającego młode kobiety, ale i zmierzyć się z własnymi demonami. To drugie ewidentnie będzie miało wpływ na to, że sprawa dla niej będzie szczególnie trudna i nie chodzi jedynie o to, że bliscy mogą coś ukrywać. Kobieta jest zagubiona, a i przełożeni będą coraz bardziej podejrzliwi. Wewnętrzna walka zajmuje prawie tyle samo czasu co i dochodzenie.
Ściganie psychopatów i to takich, którzy są zaburzeni seksualnie zawsze może budzić większą ciekawość i emocje, choć więc jest trochę schematycznie, ogląda się to całkiem fajnie. Może bez zachwytu, ale na wolny wieczór jak znalazł.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz