Tak lubiany przeze mnie serial Gomorra skończył się dramatycznie, nie spodziewałem się ciągu dalszego, ale chyba twórcy szykują niespodziankę. I oto uchylają rąbka tajemnicy, by otworzyć okienko do sezonu 5. Ciro Di Marzio powraca!
Jego przydomek "nieśmiertelny" sprawdza się po raz kolejny. Tyle, że w nim samym już jakby wcale nie ma życia. Skoro tyle utracił, nie ma celu, to i nie dla niego nie jest istotne, żyje by wykonywać zadania od ludzi, którzy go uratowali, żyje by chronić tych, którzy mu ufają, ale na tym koniec. Samotnik, odludek, mruk. Choć nadal zdolny do podejmowania decyzji, na które inni by się nie zdobyli.
Los pchnie go na Łotwę, gdzie ma dostarczać narkotyki z Włoch, tyle że i tu nie zazna spokoju, bo wpadnie pomiędzy lokalne grupy oraz Rosjan, którzy uważają, że do nich należy nadal władza na tym terenie. Spotka też kogoś kto przypomni mu dzieciństwo.
I tak naprawdę po raz pierwszy będziemy mogli dotknąć tego jak wyglądały początki tych wielkich bossów współczesnych - Ciro żyje na ulicy, wykonuje proste zadania jak kradzież radia z samochodu i choć ma ambicje by kiedyś mieć pieniądze, kobiety i samochody, to nawet ci których podziwia to pryszcze w stosunku do wielkich tuzów jakich widzieliśmy w serialu. Szczytem odwagi jest zorganizowanie przemytu papierosów na kilku łódkach, nikt nie ma takich pieniędzy żeby dokonywać inwestycji w tak różne dziedziny jak współcześnie.
Nie ma takiego napięcia jak w serialu, ale fajnie się to ogląda, choć wątek z dzieciństwa jest bardziej rozbudowany i ciekawszy niż ten współczesny. Oryginał przypomina muza. No i motywy, które zostają bez zmian - zemsta, zasady i walka o władzę i pieniądze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz