Kiedy czarny łabędź zakończył swój taniec i zgasło światło… widownia wzięła głęboki oddech i zahuczały brawa; mocne (choć sala przerzedzona przez pandemię - co drugie krzesło wolne) i zmuszające wykonawczynię do kilkukrotnego wyjścia do ukłonów. Piękna, emocjonalna opowieść o dziewczynce, która pokochała balet i chciała zostać baletnicą. Tylko czy dziesięcioletnie dziecko wie na co się porywa, jakim trudem i wysiłkiem okupione będzie miejsce przy środkowym drążku? Tym, który daje ewentualnie przepustkę do bycia primabaleriną… Ile w życiu będzie musiała ponieść wyrzeczeń, połknąć gorzkich łez, ile razy będzie zaciskać zęby z bólu, niemocy, aby móc stanąć w świetle jupitera i zatańczyć wymarzoną solówkę.
Na Natalię M. Wojciechowską zwróciłam uwagę w spektaklu „Fin de…”. Jej rola rozbiła mnie emocjonalnie. Jakież było moje zdumienie, gdy okazała się być baletnicą a nie aktorką. Ale ta mimika, ta umiejętność operowania gestem, mowa ciałem i te ogromne oczy, w których każda emocja odbijała się jak w lustrze, pokazały, że ma w sobie ogromne możliwości aktorskie i to takie z pazurem dramatycznym. Tamta rola była niema – w „Puentach” – mówi o swoim dzieciństwie i młodości.
Jej opowieść sprawia, że od teraz patrzeć będę na balet inaczej, z innej perspektywy. Wiadomo, że aby osiągnąć taki kunszt wykonawczy jaki reprezentuje zespół baletowy na scenie potrzeba katorżniczej, codziennej, wieloletniej pracy „z” i „nad” ciałem, jednak mało kto wie co się dzieje za zamkniętymi drzwiami sal do ćwiczeń w szkołach baletowych. Natalia Wojciechowska opowiedziała swoją historię… ile podobnych mogłaby opowiedzieć inna baletnica? W pewnym momencie mówi, że „piękno baletu wynurza się z morza przemocy”, a my, na widowni już wiemy, że przemocy nie tylko fizycznej, ale i psychicznej. A ja jestem o tym przekonana, bo kiedy zaproponowałam ten spektakl koleżance, która miała córkę w szkole baletowej, stanowczo mi odmówiła, stwierdzając: - Nie chcę niczego sobie przypominać. Dobrze, że mamy to za sobą.
Natalia Wojciechowska snuje przed nami swoją opowieść o miłości do baletu, która przetrwała, choć nie powinna. Miłości okupionej chorobami, załamaniami, brakiem dzieciństwa, brakiem przyjaciół. Płacze na scenie mała dziewczynka, płaczą emocje widzów. Dziesiątki rąk mentalnie chcą podtrzymać to drobne ciało, przytulić rozedrganą duszę…
A potem kwiaty i owacja na stojąco!
Polecam.
MaGa
Teatr Druga Strefa
Autor tekstu: Sławomir Kowalski
Reżyseria, dramaturgia i scenografia: Sylwester Biraga
Choreografia: Natalia Maria Wojciechowska i Sylwester Biraga
Plakat: Kamil Rekosz
Obsługa techniczna: Eligiusz Baranowski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz