Przedpremierowo i kryminalnie. Jak się okazuje wciąż można znaleźć jakąś niszę, nowy pomysł na fabułę. W Polsce o szalonej emerytce napisał w komediowych klimatach Jacek Galiński, który zresztą na okładce "Morderców..." poleca ten tytuł. Richard Osman również w centrum stawia tych, którzy teraz już przez społeczeństwo spychani są na boczny tor, ale mam wrażenie, że czyni to poważniej niż Galiński. Fakt, że emeryci w Wielkiej Brytanii pewnie mają większe możliwości (przynajmniej część z nich) i nie trzeba nabijać się z ich biegania za promocjami czy wystawania w kolejkach do lekarza. Bohaterowie Osmana żyją w enklawie, gdzie mają własne mieszkanka czy nawet domki, a dodatkowo na terenie ośrodka ogromną pulę rozrywek. Czy to znaczy, że nic im już do szczęścia nie brakuje? Ano tęsknoty za bliskimi, którzy rzadko się pojawiają, nudy, lęku przed demencją i niedołężnością, pragnienia bycia potrzebnym, wcale nie tak łatwo się pozbyć. I to pobrzmiewa tu mocno.
Bohaterami powieści jest czwórka seniorów z Czwartkowego Klubu Zbrodni, czyli ich własnego sposobu na znalezienie wyzwań dla ich umysłów. Nie tak dawno skład klubu był trochę inny, bo zasiadała w nim była policjantka, a teraz mimo, że ona sama już leży w hospicjum, pozostali sięgają po jej teczki z nierozwiązanymi sprawami. Nikogo niby nie schwytają sami, ale czasem mogą wpaść na rozwiązania na które wcześniej nikt nie wpadł. Udowadniają to, gdy przyjdzie im zetknąć się z prawdziwym morderstwem - na terenie ich ośrodka, w trakcie przepychanki o rozbudowę terenu, ginie jeden z głównych właścicieli i inwestorów. Takiej okazji nie mogą wypuścić z rąk.
I okazuje się, że mimo swojego wieku i ograniczeń fizycznych, potrafią być dużo sprawniejsi od policji w zdobywaniu nowych informacji, choć są bardzo otwarci na współpracę z mundurowymi (coś za coś oczywiście). Jak nie przez dawne znajomości, to sposobem :) I powolutku, po nitce do kłębka, choć sprawa jest dość skomplikowana. Napisałem sprawa? A przecież okaże się, że to nie jedna, a kilka spraw i podejrzanych wcale nie tak mało. Tylko czy każdego trzeba potraktować tak samo?
Czyta się dobrze, nie brakuje delikatnego humoru, a przede wszystkim sporo tu ciepła i ludzkiej życzliwości, empatii. Na jesienny wieczór jak znalazł.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz