
Chyba to jakaś tęsknota za harmonią, za melodią, a nadmierne natężenie dźwięków raczej drażni niż daje poczucie przyjemności.
To zmiana na stałe? A może przejściowe...
W każdym razie na Notatniku postać, której chyba jeszcze nie było. Passenger to pseudo Michaela Rosenberga, który swoimi kawałkami obdarowuje świat już kilkanaście lat. Na koncie ma na pewno jeden wielki przebój, czyli "Let her go", nie robi wielkich eksperymentów, po prostu nagrywa swoje. I za to można go polubić lub po prostu odłożyć na półkę z napisem "sympatyczne, ale na dłuższą metę nudne". W większej dawce dopiero go odkrywam i słucham tego z dużą przyjemnością, choć przyznaję, jest w tym troszkę monotonii. Wszystko chyba zależy od nastroju.
To też ciekawe, bo w sumie podobieństw z tym co robi Ed Sheeran (albo robił do niedawna) słyszy się dużo, obaj stawiają na ballady, ładne melodie, czasem wypuszczą coś szybszego, ale wciąż pozostają w nurcie grania gitarowego, prostego, bez rockowego pazura. Tamten zrobił karierę, a Passenger wciąż jednak pozostaje dużo mniej znany. Od czego to zależy? Gdyby jego numery były grane w stacjach równie często pewnie też miałby szansę na zostanie przebojami.

Posłuchajcie sami.
Całkowicie się zgadzam, że na Passengera trzeba mieć nastrój, ale ja też czasami mam na to chęć, na tę harmonię i melodyjność, o której piszesz. ;)
OdpowiedzUsuńcudownie, że ktoś tworzy takie dźwięki!
Usuń