"Doktor Strangelove". Dowód na to, że można zrobić ostrą satyrę która jest aktualna nawet po 50 latach za nieduże pieniądze. Trudno bowiem nie uśmiechać się na siermiężność efektów i różnych scen, a jednocześnie wszystko to pasuje idealnie do wymowy tego filmu. Te przerysowania postaci, idiotyczne chwilami wypowiadane teksty, a jednocześnie to co widzimy wywołuje ciarki, bo przecież tak niewiele brakuje, by doprowadzić do tragedii. Wystarczy jeden szaleniec, a potem już skoro trudno odwrócić bieg wydarzeń, nie zabraknie fanatyków, którzy będą parli do przodu.
Amerykanie ze swoim kowbojskim entuzjazmem, trudność w dogadaniu się z Rosjanami i wzajemna podejrzliwość, a zagrożenie wysłaniem na siebie rakiet jak najbardziej realne. I ludzie giną naprawdę. W tym samym czasie gdy politycy i wojskowi zastanawiają się czy poświęcić 10% populacji, by jednak zwycięstwo nad wrogiem było ostateczne.
Dr Strangelove ze swoją przeszłością, różne teorie spiskowe, oskarżenia i plany ratowania dupy - naprawdę ten film zapamiętuje się na długo. Docenia się go nawet po latach, bo też sporo trzeba było mieć odwagi, by narażać się na oskarżenia we własnym kraju o to, że się robi film antywojenny i osłabia patriotyczne uczucia rodaków.
Warto docenić też Sellersa, który zagrał tu aż trzy postacie.
Polecam jako klasyk kina.
Zresztą podobnie jak i drugi z filmów. Jak i prawie wszystkie produkcje tego reżysera.
W Full Metal Jacket mamy do czynienia z podobną narracją - antywojenne przesłanie wskazujące na cierpienie ludzi spowodowane błędami, nieodpowiedzialnymi decyzjami, głupotą dowódców, którzy nie przejmują się tym ilu ich żołnierzy zginie.
Obserwujemy przygotowania do misji, a potem wysłanie oddziału do Wietnamu. I całą masakrę jaka wiąże się z wojną.
Jeżeli młody chłopak miał jeszcze jakieś złudzenia i myślał, że jako korespondent wojenny będzie pisał o odwadze i bohaterstwie, to szybko się ich pozbędzie.
To opowieść o kształtowaniu jednostki - armia ma nadzieję na rekrutów, którzy będą wierni nawet jeżeli mierni. Zabójca, który najpierw strzela, wykonuje rozkazy i nawet potem nie myśli o tym co zrobił. Bo to niebezpieczne.
I opowieść o utracie złudzeń. Pod kulami szybko można je stracić.
To film z tych, przy którym przy pierwszym seansie zapamiętuje się jedynie pojedyncze sceny, ścieżkę dźwiękową, a dopiero gdy się do niego wróci po raz kolejny odkrywa się to jak różne wydawałoby się sprzeczne rzeczy tam się łączą. Fascynacja i kult broni z pacyfizmem, chaos z ciszą, posłuszeństwo z własnym sumieniem...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz