Nie będzie mi chyba łatwo napisać notkę o "Quichotte", bo próba
oddania tego co w niej chodzi sprawi, że albo będziecie podejrzewać
grafomanię, albo fabułę tak skomplikowaną, że nie ma się ochoty po nią
sięgać. Jest to powieść lekka, a zarazem złożona, zabawna i poważna,
sięgająca po masę popkulturowych odwołań i skojarzeń, a jednocześnie oryginalna.
Skojarzenie jakie miałem (i pojawiło się dość szybko) - oto Vonnegut
stworzył coś bez kosmitów (choć jest i taka scena tutaj). To właśnie ten
poziom humoru i absurdu, w którym ci, którzy spróbują się zanurzyć,
odkrywają ze zdumieniem ile w tym jest prawdy o świecie nas otaczającym,
gorzkiej refleksji o ludzkiej kondycji.
O czym pisze Salman Rushdie?
A
o czym nie pisze... Ukłon w stronę Cervantesa i odwołanie do jego
słynnej powieści jest okazją do pokazania równie szalonej podróży do
ukochanej, by poprzez kolejne próby udowodnić jej swoją miłość. Ta znowu
służy pokazaniu Ameryki i jej mieszkańców z różnymi ich wadami, jak
choćby uzależnienie od telewizji, od leków, rasizmu, konsumpcjonizmu. Ta
konstrukcja jest jednak piętrowa i na samym jej spodzie (lub szczycie
jak ktoś woli się wspinać niż schodzić w głąb) jest sam autor, z różnymi
swoimi refleksjami na temat roli swojego pisania, kreowania światów,
osób, emocji, które nagle na oczach czytelnika zaczynają żyć własnym
życiem.
Błędny rycerz, z pozoru szalony,
stojący z boku outisider, to kreacja, ale nosi w sobie cząstkę różnych
doświadczeń i pragnień swojego autora, tak jak i znowu pisarz, którego
obserwujemy jak wymyśla Quichotte'a, przypomina nam samego Rushdiego
(przynajmniej w pewnych doświadczeniach). To nie jest prosta satyra na
Amerykę i na ogłupiający wpływ mediów, czy na lekomanię świata zachodu,
jak ktoś mógłby przypuszczać, bo to rzecz raczej dość uniwersalna.
Doświadczenie bycia obcym (a raczej tak postrzeganym), jest jedynie
kolejnym elementem układanki, w której nie mniej istotne są własne
decyzje i wybory bohaterów, rodzinne relacje, które trzeba naprawić, by
nie było za późno, pragnienia jakie się w sobie nosi, uciekanie przed
bólem i pragnienie wybaczenia.
Zrobić coś znaczącego, dla
siebie i zarazem dla innych, by zostać zapamiętanym, mieć kogoś kto o
nas myśli - w końcu jedynie to się będzie liczyć, a nie kasa na koncie.
Marzenia jakie funduje nam świat mediów daleki jest od prawdy, a
niestety mocno kształtuje nasze postrzeganie rzeczywistości.
Kreujemy więc i samych siebie, ty samym raczej odsuwając się od prawdziwego szczęścia, jakie moglibyśmy osiągnąć.
Cyberszpiedzy,
tajne służby, celebryci i gadający świerszcz - no i niech mi ktoś
powie, że to nie jest zakręcona powieść. Zabawa przednia, ale trzeba
lubić takie klimaty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz