niedziela, 19 lipca 2020

Quichotte - Salman Rushdie, czyli witajcie w erze Wszystko Się Może Zdarzyć

Nie będzie mi chyba łatwo napisać notkę o "Quichotte", bo próba oddania tego co w niej chodzi sprawi, że albo będziecie podejrzewać grafomanię, albo fabułę tak skomplikowaną, że nie ma się ochoty po nią sięgać. Jest to powieść lekka, a zarazem złożona, zabawna i poważna, sięgająca po masę popkulturowych odwołań i skojarzeń, a jednocześnie oryginalna. Skojarzenie jakie miałem (i pojawiło się dość szybko) - oto Vonnegut stworzył coś bez kosmitów (choć jest i taka scena tutaj). To właśnie ten poziom humoru i absurdu, w którym ci, którzy spróbują się zanurzyć, odkrywają ze zdumieniem ile w tym jest prawdy o świecie nas otaczającym, gorzkiej refleksji o ludzkiej kondycji.
O czym pisze Salman Rushdie?
A o czym nie pisze... Ukłon w stronę Cervantesa i odwołanie do jego słynnej powieści jest okazją do pokazania równie szalonej podróży do ukochanej, by poprzez kolejne próby udowodnić jej swoją miłość. Ta znowu służy pokazaniu Ameryki i jej mieszkańców z różnymi ich wadami, jak choćby uzależnienie od telewizji, od leków, rasizmu, konsumpcjonizmu. Ta konstrukcja jest jednak piętrowa i na samym jej spodzie (lub szczycie jak ktoś woli się wspinać niż schodzić w głąb) jest sam autor, z różnymi swoimi refleksjami na temat roli swojego pisania, kreowania światów, osób, emocji, które nagle na oczach czytelnika zaczynają żyć własnym życiem.

Błędny rycerz, z pozoru szalony, stojący z boku outisider, to kreacja, ale nosi w sobie cząstkę różnych doświadczeń i pragnień swojego autora, tak jak i znowu pisarz, którego obserwujemy jak wymyśla Quichotte'a, przypomina nam samego Rushdiego (przynajmniej w pewnych doświadczeniach). To nie jest prosta satyra na Amerykę i na ogłupiający wpływ mediów, czy na lekomanię świata zachodu, jak ktoś mógłby przypuszczać, bo to rzecz raczej dość uniwersalna. Doświadczenie bycia obcym (a raczej tak postrzeganym), jest jedynie kolejnym elementem układanki, w której nie mniej istotne są własne decyzje i wybory bohaterów, rodzinne relacje, które trzeba naprawić, by nie było za późno, pragnienia jakie się w sobie nosi, uciekanie przed bólem i pragnienie wybaczenia.
Zrobić coś znaczącego, dla siebie i zarazem dla innych, by zostać zapamiętanym, mieć kogoś kto o nas myśli - w końcu jedynie to się będzie liczyć, a nie kasa na koncie. Marzenia jakie funduje nam świat mediów daleki jest od prawdy, a niestety mocno kształtuje nasze postrzeganie rzeczywistości.
Kreujemy więc i samych siebie, ty samym raczej odsuwając się od prawdziwego szczęścia, jakie moglibyśmy osiągnąć.
Cyberszpiedzy, tajne służby, celebryci i gadający świerszcz - no i niech mi ktoś powie, że to nie jest zakręcona powieść. Zabawa przednia, ale trzeba lubić takie klimaty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz