W sobotę kolejne spotkanie przy planszy i nagle okazuje się, że czwórka dorosłych osób najlepiej bawi się przy grze, która wydawałoby się, że jest dla dzieci. Jakby co pewnie niedługo Tomek z zaprzyjaźnionego Board Games Addiction pewnie niedługo napisze więcej i wrzuci swoje foty, a ja posiłkując się fotami z Empiku gdzie już sobie zamówiłem egzemplarz dla siebie, piszę choć parę zdań.
FoxGames już nazwą potrafił przyciągnąć uwagę - co to jest najlepsza gra o kotach? Przecież tyle ich było wcześniej. Trudno powiedzieć czy rzeczywiście najlepsza, ale na pewno bardzo sympatyczna i sprawdza się zarówno wśród młodszych, jak i dorosłych. Zasady są proste, ale trzeba trochę nakombinować, jeżeli chce się wygrać. A i cena nie jest tragiczna, bo przecież karcianki zwykle są sporo tańsze od pudeł z planszą. Podobało mi się zarówno opracowanie plastyczne kart, jak i pozostałe elementy.Ale o co biega i czy rzeczywiście to takie fajne...
Jeżeli pamiętacie Kotobirynt to pewne elementy mechaniki są podobne. Karty z talii, wśród której znajdziemy zarówno koty, które trzeba nakarmić, jak i różne przedmiot dla nich, czyli jedzenie, zabawki, ubranka, rozkładamy w kwadrat 3x3. Z niego po kolei możemy brać karty - cały rząd pionowy lub poziomy, ale dla kolejnej osoby ten rząd jest blokowany znacznikiem kota.
Co zbieramy. Oczywiście możemy przygarniać koty, potem je karmimy, a potem przyniosą one nam punkty na koniec gry. Dodatkowo zbieramy zabawki, ubranka, jakieś dodatki, rywalizując o to by mieć ich najwięcej, ale przecież talia jest ograniczona i ku naszemu zdumieniu bardzo szybko się kończy.
Jak nie zaplanujesz odpowiednio swoich zdobyczy, możesz niestety załapać się nawet na punkty ujemne (np. za niezagospodarowane jedzenie - mleko, tuńczyka lub kurczaka).
Nie warto więc brać za dużo kotów, ale i by mieć punkty, musisz ich jednak trochę przygarnąć, nie? Dodatkowo trochę punktów mogą przynieść ci karty premium, które wymieniasz na punkty zwycięstwa lub na kartę kota przybłędy, który również może przynieść ci punkty (np. za każdego nakarmionego białego kocura).
Wszystko jest w miarę proste, liczy się też szybko, nieważne więc czy grasz pierwszy, czy dwudziesty raz, szanse masz podobne. Strategie, które sobie planujesz mogą się zawalić, bo karta ci nie podejdzie.
Jest jeszcze kilka niespodzianek, dodatkowych zasad na kartach, ale są szybkie do ogarnięcia. Spokojnie więc można grać całą rodziną, bo nawet dzieciaki młodsze dadzą radę, a napisy łatwo im wyjaśnicie. Wada? Chyba jedynie to, że grać może maksymalnie 4 osoby (minimalnie 2).
Za parę tygodni powiem Wam jak z regrywalnością, ale na razie jestem zachwycony, podobnie jak kiedyś Snem. Niby lubię trudniejsze wyzwania, ale nie zawsze mam z kim w nie grać, a tu tłumaczy się wszystko w minutę, a pudełko jest niewielkie. Polecam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz