Nowy cykl komediowo-kryminalny, czyli Siostry Raj. Przyjemne, wakacyjne, ma potencjał, choć jak to często się zdarza w tym gatunku, raczej komediowy, niż kryminalny. Niby są trupy, podejrzenie morderstwa, jakieś podejrzenia, bardziej ciekawiło mnie jednak to jak bohaterka poradzi sobie w nowej sytuacji ze wszystkimi problemami jakie walą się jej na głowę, niż to do czego doprowadzi ją śledztwo. Może po prostu za dużo tych wszystkich podejrzeń, o kradzież, o niecne zamiary, o ukrywanie prawdy, o chciwość, o zatajanie przeszłości i wreszcie o morderstwo.
Bohaterkami są siostry, ale co ważne: przyrodnie, bo też iskrzenie między nimi będzie tu ważnym punktem fabuły. Dotąd się nie znały, choć Angelina wiedziała, że jest ma rodzeństwo, a ona sama jest owocem przygody, o którym być może nawet jej ojciec nie wiedział.
Teraz w każdym razie pojawia się na horyzoncie i oczekuje, że otrzyma jaką część majątku po zmarłym tatusiu, czym budzi niezłą rewolucję - zgrozę u dalszej rodziny i szok u swojej siostry Tycjany. Wyobraźcie sobie, gdyby ktoś wprowadził się do waszego domu i zapowiedział, że nie odejdzie dopóki nie dostanie połowy majątku...
Siostry nawet charakterami się różnią. Tycjana to konserwatorka dzieł sztuki, raczej cicha i mało przebojowa, Angelina zaś zajmuje się charakteryzacją w teatrze i potrafi nie tylko czarować przemianami wizerunkowymi, ale i osobowościowo owija wszystkich wokół palca, czym jeszcze bardziej denerwuje siostrę. Ktoś nowy pojawia się na horyzoncie rodziny i tak szybko zaskarbia sobie ich sympatię? Jak się jej pozbyć, skoro reszta powoli ją akceptuje, rozumiejąc skomplikowaną sytuację...
Siłą tej powieści są postacie, zarysowane dość zabawną kreską, a prawie każde ma jakiegoś fioła, jak nie na punkcie ezoteryki, historii, czy podejrzliwości, to na punkcie zwierzaków. Jest miejsce na byłego gliniarza, ekscentryczną rodzinkę, sąsiadów, a i na horyzoncie jakaś szansa na wątek miłosny się kreśli. Gdy do tego dodamy zakręcone jak słoik różne sceny i dialogi, nic dziwnego, że czyta się to z uśmiechem na twarzy. Ciekawe jest też tło, czyli odrobina historii i symboliki masońskiej, której śladów w Poznaniu podobno całkiem sporo.
Zakończenie przypomina nam, że mamy do czynienia z kryminałem (o czym można zapomnieć) i zostawia z otwartym wejściem na ciąg dalszy. Po który pewnie chętnie sięgnę, mając nadzieję, że znowu trafię na jakieś wolniejsze dni, bo to zdecydowanie lekka i urlopowa lektura.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz