niedziela, 20 kwietnia 2025

Flow, czyli jest magia!

Przyznaję - Flow ma w sobie coś magicznego. Zaskakuje samym podejściem do narracji, tym że nie infantylizuje postaci, nie uczłowiecza ich na siłę, zaskakuje warstwą wizualną. To film zanurzony w naturę, w jej siłę i piękno.

Najbardziej chyba jednak doceniam go za to, że może stanowić okazję do mądrych rozmów. Kino familijne, animacje przyzwyczaiły nas do tego, że czasem mrugały okiem do dorosłego widza, mogły stanowić miłą rozrywkę, ale coraz rzadziej dawały okazję do refleksji nie tylko dla młodszych lecz i dla dorosłych.
Flow moim zdaniem jest właśnie taką produkcją.

Zostaje w głowie, choć chwilami aż zastanawiamy się, czy pewne niedoskonałości w tym co widzimy (sierść, zbliżenia) wynikają z braku budżetu, czy są świadomym zabiegiem. Po chwili bowiem dostajemy przecież obraz tła, który zaskakuje rozmachem, głębią... Zostaje jednak w głowie przede wszystkim na historię jaką opowiada.


Pozornie prostą - chodzi o perypetie kilkorga zwierzaków w świecie ogarniętym katastrofą. Cały geniusz tego pomysłu tkwi jednak właśnie w tej prostocie - każde z nich jest sobą, wiernie odwzorowuje pewne zachowania, charakter danego gatunku, może się nawet nie lubić, ale okoliczności sprawiają, że jakoś ze sobą chcą dalej być, współpracować. Ciekawa jest sama sytuacja w jakiej się znalazły - oto nadciąga potop, a świat jaki znały się kończy. Choć widzimy ślady obecności człowieka, jego samego nie widzimy wcale. Jakby zwierzęta zostały same. Kiedyś musiały uważać na dwunogie istoty, uznawać ich pierwszeństwo w kreowaniu rzeczywistości. A teraz? Świat radzi sobie bez ludzi.

I one też muszą sobie poradzić. 


Niby postapokaliptyczne tło, pewna tajemnica jaką wyczuwamy w tym świecie i przygody kilkorga zwierzaków. Może wydawać się to połączeniem zaskakującym, ani dla dorosłych, ani dla młodszych, a dla jednych i drugich staje się bardzo ciekawym seansem. Nie tylko dla rozrywki, bo im dłużej się zagłębiamy, dostrzegamy tam masę symboliki, pytań natury wręcz metafizycznej lub psychologicznej. I to jest właśnie tu najciekawsze.

Łotewscy twórcy Flow nie poszli na łatwiznę. Nie pada tu ani jedno słowo, wszystkiego domyślamy się z ruchów, z zachowania, z min jakie u zwierząt przecież można zaobserwować również w naturze. To lekcja wrażliwości, wyobraźni, empatii. I za to biję brawa.

Każdy z tych bohaterów jest inny, każdy pewnie chciałby pozostać sobą. Ale zmieniają się. Czasem niedostrzegalnie dla samych siebie, ale już nie są tacy sami jakimi byli.

Kapitalny seans na wspólny rodzinny wieczór.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz