czwartek, 24 listopada 2022

Zdechąć trzeba żebyście przyjechali, czyli spokoju nawet przy końcu świata

Mecze jakoś mało mnie interesują, więc odpoczywam wieczorami przy jakichś nagranych filmach lub przy książkach. A dziś produkcja, która mnie zainteresowała tytułem. No powiedzcie sami, czyż nie ciekawy?
No i to kino rosyjskie, które wciąż potrafi nam zafundować ciekawe rzeczy. Tym razem to rzecz trochę z gatunku tych co "ryją banię". O ile pamiętacie Ładunek 200, to tu może natężenia przemocy nie ma aż takiej, ale pewnego rodzaju bezmyślność podlana alkoholem jest tak podobna. Gdy ziemi zagraża koniec świata, bo zbliżająca się kometa może przynieść całkowite zniszczenie, ludzie reagują różnie. Na prowincji młodzi się bawią, a starsi raczej robią sobie jakieś podsumowania życia. I próbują na ostatnią chwilę wprowadzać jakieś własne porządki. Nawet siłą. Bo w końcu jutro już pewnie nikt ich za to nie ukarze.Na pierwszym planie Anna i Andriej. Niby między tą parą nie ma aż tak ognistych uczuć jak przed laty, ale jeżeli ktokolwiek miałby się pojawić na między nimi, to źle się może skończyć. Pierwsza godzina filmu to raczej pogaduchy przy flaszce, wyzwiska, wspomnienia, czyli jak to przy wódce Słowianie: i rzewnie i z wściekłością. A potem pojawiają się synowie pary, ksiądz, policjant, kochanka... Rodzina się zbiera razem, tak jak sobie to wymarzyli, ale to bynajmniej nie jest sielanka.
Krew się leje, robi się trochę absurdalnie, ale ten chaos w sumie ma jakieś uzasadnienie - już wszystko jedno co się wydarzy. Wczoraj się na sąsiada klęło, dziś można go po prostu usunąć z tego świata, bo jutro i tak możemy nie żyć. Ponure dosyć i groteskowe. Ale jak ktoś lubi takie klimaty i kino rosyjskie to polecam. Kilka scen naprawdę świetnych. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz