Pomysł, by do kryminału wprowadzić wątek paranormalny, czyli ofiara obserwuje sobie potem z góry jak prowadzone jest śledztwo w jej sprawie, brzmi ciut infantylnie, ale kurcze, w przypadku powieści Andrzeja Marka Grabowskiego (znany dotąd raczej z twórczości dla dzieci), wyszło całkiem fajnie. Oczywiście, wszystkie rozmowy między duszami martwych i próby wyjaśniania okoliczności śmierci również w zaświatach, nie wszystkich będą rajcować, bo to do kryminałów pasuje średnio, ale gdy przymkniemy oko na pewną konwencję, potem pozostaje już tylko zabawa formą i treścią. Mamy więc ofiarę - młodą dziewczynę, która wyszła na chwilę do parku, usiadła na ławce, a tam została zastrzelona. Mamy zagadkę, bo sprawa jest tajemnicza i choć pewnie można znaleźć kilka osób, którym można by przypisać jakiś motyw, to nic nie wskazuje na to, by rzeczywiście te osoby były do takiego czynu zdolne. Przypadek, zbrodnia szaleńca, czy może jednak coś zaplanowanego i dobrze zatarte ślady?
Marcela obserwuje z góry poczynania policji (a ta zabiera się za sprawę jakby to było morderstwo komendanta głównego, czyli rzuca cały zespół do pracy), sama kombinuje nad ewentualnym sprawcą, a w wolnych chwilach zastanawia się nad tym iż aż tak bardzo nie jest jej żal życia, bo i tak znalazła się w momencie gdy trudno ją było nazwać szczęśliwą. Zdradzana przez męża, z pracą której nie lubiła, z perspektywą długoletniego kredytu, z marzeniami o powieści, której pewnie i tak by nie dała rady wydać, niewiele miała radości. A teraz? Okazuje się, że nie tylko może rozmawiać z dawno zmarłą najlepszą przyjaciółką, funkcjonowanie w zaświatach wcale nie okazało się nudne, a i podglądanie żywych czasem może stanowić niezły materiał do zabawy. Szczególnie upodobała sobie prowadzącego śledztwo komisarza, któremu zaczyna towarzyszyć nawet w jego łóżku.
To nie jest komedia, choć kilka scenek pewnie może wywołać uśmiech na twarzy. Lepiej ta książka sprawdza się jako kryminał, bo prawie do ostatnich stron można sobie obstawiać ewentualnego sprawcę, a śledztwo zatacza naprawdę szerokie kręgi. I choć rozwiązanie może ciut rozczarować, to w którymś momencie i tak nie tylko samo rozwiązanie staje się najistotniejsze, a raczej możliwość doprowadzenia sprawy do końca, niezależnie jaki by on nie był. W trakcie lektury naprawdę można polubić bohaterkę, a to pierwszy krok do tego, żeby chciało się czytać dalej i szybciej, bez odkładania książki na bok. Przyglądanie się skomplikowanym relacjom międzyludzkim, temu jak zmarli czasem ze smutkiem opowiadają o okolicznościach swojego zgonu, jak można się pomylić w ocenie człowieka, nadaje temu kryminałowi specyficznego klimatu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz