Kaźmierczaka poznałem w tym roku dzięki lekturze Nikt (patrz zakładka przeczytane na górze bloga). I widzę, że to autor, który buduje dość mroczne, klimatyczne i nie pozbawione przemocy historie. Tym razem Łódź i trochę inne jej oblicze. Nie blokowiska, ale raczej dzielnice z kamienicami, trochę zaniedbanymi parkami, ogródkami działkowymi... No i kanały i tereny pofabryczne, które będą tu miały swoją ważną rolę w finale. W tamtej powieści chodziło o przemoc wobec kobiet, tym razem ktoś znęca się nad zwierzętami i porywa dzieci. Gdy policja znajduje pierwszy grób, w którym zakopane są psy i pod nimi chłopiec, jeszcze nie zdaje sobie sprawy, że to początek poważniejszych problemów. Po jakimś czasie jednak zaczyna z przerażaniem zbierać informacje o zaginionych dzieciach z różnych dzielnic i uświadamia sobie sprawę, że śledztwo będzie trudniejsze niż im się wydawało. Do Łodzi przyjeżdża również oficer z Gdańska, bo u nich wydarzyło się bardzo podobne morderstwo. Ktoś najpierw porywa dziecko, często wychodzące na spacer z psem, a potem ciało odnajdywane się zakopane w ziemi. Ślady wskazują na to, że chłopcy wcześniej są przetrzymywani w jakichś ciasnych miejscach.
Wydawałoby się naturalne, że najpierw trzeba sprawdzić wszystkie miejsca, gdzie dzieci mogłyby być przetrzymywane, ale kto był w Łodzi, ten wie ile tam kamienic, piwnic, zakamarków, ruin i miejsc, które mogłyby latami unikać wzroku tych, którzy nie są "swoi". Tu policji raczej się nie kocha, więc niełatwo im uzyskiwać informacje. Niby pojawiają się policjanci, którzy byli bohaterami już w "Nikt", ale co ciekawe wcale nie oni są na pierwszym planie. Więcej uwagi Kaźmierczak poświęca osobom luźno powiązanym z pierwszym odkryciem, pokazuje ich szok, potem ciekawość by drążyć sprawę, niepokój, że być może dzieje się coś wokół nich co może im zagrażać. Szkoda jedynie, że ani Malwina, ani Tomasz nie budzą w nas jakiejś wielkiej sympatii, ich działania choć istotne dla samej fabuły, nie stanowią przełomu w śledztwie. A ci, którym moglibyśmy kibicować, spychani są trochę jakby bok, nie poświęca się im tyle miejsca, nie poznajemy ich na tyle, ile byśmy chcieli.
Tajemnice, niedopowiedzenia, przez które przedziera się czytelnik stanowią tu najważniejszą zasłonę dymną, ale i wśród nich znajdziemy również rozwiązanie zagadki. Tym razem chyba przyszło (przynajmniej mi) ono zbyt łatwo, co trochę popsuło frajdę. Doceniam jednak klimat, rozbudowane wątki psychologiczne. Mimo że za opisami brutalnymi raczej nie przepadam, to lektura całkiem niezła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz