środa, 9 listopada 2022

Salome, czyli mroczna noc przemocy i pożądania

Jednoaktowa opera Ryszarda Straussa została napisana na początku XX w., a libretto oparte zostało o dramat Oscara Wilde’a pod tym samym tytułem. Jej wystawienie wywołało spore poruszenie i często pisze się o niej jako o operze wyklętej.

Muzyka tej opery nie zachwyciła mnie w żaden sposób. Ciężka, bez ciągłej linii melodycznej, bez jednej frazy, którą chciałoby się zapamiętać. Jednak trzeba przyznać, że świetnie pasowała do podkreślenia wydarzeń tej mrocznej nocy. Nocy niezdrowego pożądania, rozpusty, kazirodztwa, upadku i zbrodni.

Lubieżne zabawy na dworze Heroda Antypasa, tetrarchy Judei i jego żony Herodiady nużą Salome. To piękna księżniczka, do niej kierowane są westchnienia młodych mężczyzn, również Herod patrzy na nią łakomym wzrokiem nie bacząc na to, że to córka jego przyrodniego brata Heroda Wielkiego. Jego związek z Herodiadą jest sprzeczny z prawem żydowskim i został publicznie potępiony, o czym przypomina mu Jan Chrzciciel – krytyk zarówno tego związku jak i zachowania dworu. Salome zdaje sobie sprawę, że proroka Jana Chrzciciela boi się Herod mimo, że został pojmany i osadzony w więzieniu, a jej matka najchętniej by go zabiła. Jest go ciekawa, niestety bardziej jego urody niż tego co mówi i co sobą reprezentuje. Wbrew woli Heroda doprowadza do spotkania z prorokiem i zachwycona jego urodą pragnie go pocałować. Ten jednak zdecydowanie odmawia i przeklina cały ród Heroda i Herodiady. Te złorzeczenia irytują Heroda i rozwścieczają jego żonę. Dla odwrócenia uwagi od niepokoju jaki nim targa Herod prosi Salome by dla niego zatańczyła. Po długich targach Salome się zgadza pod warunkiem, że dostanie od niego to czego pragnie. Jak się okazuje pragnie głowy Jana Chrzciciela podanej na srebrnej tacy, po to by móc pocałować tego, którego kocha, a który ją odrzucił. Tego nie jest w stanie znieść nawet Herod… każe zabić Salome.

Szczerze mówiąc wystawienie tego dramatu muzycznego retransmitowanego z Opery Paryskiej nie podobało mi się. Przyjmując nawet, że zarówno czasy biblijnej Salome i nam współczesne są połączone myśleniem o upadku moralnym czy kulturowym; że reżyserka tego spektaklu – jak sama twierdziła chciała uczynić z postaci Salome silną, zdecydowaną kobietę – to jednak nic z tego, w moim mniemaniu, nie wyszło. Można wprawdzie znaleźć jakieś odniesienie pomiędzy strażnikami ubranymi w kombinezony służb chemicznych z „zatrutym” środowiskiem jakim jest dwór Heroda, ale już onanizowanie się Salome po odrzuceniu jej przez proroka nie czyni z niej ani kobiety silnej ani wyzwolonej. Również taniec „siedmiu zasłon” daleki jest od jakiegokolwiek tańca – to zdejmowanie kolejnych części garderoby przed Herodem a następnie obopólny gwałt (w podtekście – a potem orgia z innymi). Nie wiem czy twórca zaakceptowałby takie zmiany. Również końcowa śmierć Salome pod tarczami została zastąpiona śmiercią od kuli z karabinu. Jeśli to miało świadczyć o tym, że temat opery jest ponadczasowy to reżyserka nie za mocno się wysiliła, bowiem emocje jakie targają każdym człowiekiem są ponadczasowe – zmieniają się czasy, dekoracje a emocje są wieczne. Każdy rozsądny widz to wie i nie trzeba tak „uwspółcześniać” czegoś co i starych dekoracjach jest czytelne. 


Ale jest coś co mnie autentycznie zachwyciło w tej operze. Nie jestem miłośniczką sopranów choć potrafię docenić ich piękno. Niemniej dopiero głos Salome w tej inscenizacji powalił mnie na kolana. Sopran dramatyczny Elzy van den Heever z Południowej Afryki jest ,w moim mniemaniu, przepiękny. Czysty, mocny i jednocześnie w dziwny sposób wręcz aksamitny. Jej głos w połączeniu z barytonem basowym Iain’a Patersona (Jan Chrzciciel) to była uczta dla ucha. Można ich słuchać bez końca. I to tak naprawdę ratuje tę operę przed moją totalną krytyką. Ale to tylko moje wrażenia i moje odczucia. Warto samemu ją obejrzeć.

MaGa

Multikino Złote Tarasy – Salome opera Ryszarda Staussa / Opera Paryska
Reżyseria: Lydia Steier
OBSADA: Elza van den Heever (Salome); Iain Paterson (Jan Chrzciciel; John Daszek (Herod); Karita Mattila (Herodiada); Tansel Akzeybek (Narraboth) oraz: Katharina Magiera, Matthaus Schmidlechner, Eric Huchet, Maciej Kwaśnikowski, Mathias Vidal, Sava Vemić, Luke Stoker i in.
Scenografia: Momme Hinrichs
Kostiumy: Andy Besuch
Światło: Olaf Freese
Dramaturgia: Maurice Lenhard

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz