Książka zabrana do pociągu i jakoś tak szybko ten czas zleciał :) Bednarek na pewno pisać potrafi nieźle, choć po kilku jego książkach po pierwsze zaczynam go podejrzewać o jakieś mroczne, mordercze skłonności, które może i nie popychają go do zbrodni, ale wyłażą na wierzch ile razy zabierze się za pisanie. Oj jak on lubuje się w okrucieństwie realizowanym na zimno, jeszcze z jakimiś dziwnymi odchyłami. Co tam ćwiartowanie, czy strzelanie z kuszy, tu trzeba się pobawić :) Po drugie, niestety dla atmosfery i tempa, Bednarek czasem zapomina o czymś takim jak psychologia i to mi trochę zgrzytało przy Dziedzictwie zbrodni. To nie jest zła książka - jeżeli ktoś lubi thrillery sensacyjne z niezłym tempem, zależy mu na akcji, a nie na detalach, będzie zadowolony. Dla mnie było to trochę naciągane, życie pewnie jednak pisze nie mniej absurdalne historie.
Jak by tu napisać parę zdań o fabule, zbyt wiele nie zdradzając. Może po prostu kilka rzeczy z początku książki, resztę musicie sobie dopowiedzieć lub jeszcze lepiej przeczytać. Oto młody człowiek realizuje ze swoim ojcem kolejną fuchę. Nie jest to jednak normalna praca - staruszek od lat realizuje morderstwa na zlecenie i wciągnął syna w ten proceder, gdy stwierdził, że nastolatek mu się rozleniwia. Dość specyficzne podejście do ojcowskich obowiązków, prawda? Ich następnym zleceniem ma być cała rodzina pewnego biznesmena. Coś jednak idzie nie tak... Bardzo nie tak.. Córka ucieka i choć potem udaje się ją odnaleźć, bo na policję nie poszła (świadoma, że tatuś prowadził nie do końca uczciwe interesy), to okazuje się, że lepiej jej nie zabijać. Syna realizującego wraz z ojcem morderstwa na zlecenie i nią połączy pragnienie wyjaśnienia sprawy: kto stał za tym kontraktem. Czy będzie to proste gdy policja depcze im po piętach? I dodajmy - każde z nich ma trochę inny stosunek do przemocy :)
Będzie się działo! Jak wspomniałem - czyta się szybko, niestety pewnie równie szybko o tym tytule zapomnę. Jakoś nie przekonały mnie dziwne moim zdaniem wahania emocji dziewczyny - dogadywać się z mordercą rodziców i bronić go przed zagrożeniem, ale czasem popłakiwać i wtedy bić go z bezsilności pięściami, choć pod ręką spluwa? Cóż... Mistrzem tego typu zwrotów akcji i zaskoczeń pozostaje dla mnie Lemaitre. Bednarek może jedynie na naszym rynku wyrobić sobie markę autora z najbardziej chorą wyobraźnią i lubującego się w przemocy. Niektórzy to lubią.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz