wtorek, 26 stycznia 2021

Tragikomedie, czyli Komik, Zjazd i 7 powodów do ucieczki

Znowu muszę pakować filmy po kilka, bo potem o jakimś zapomnę i nie napisze nic. Paczek będzie więc jeszcze kilka w najbliższym czasie. Dziś trzy filmy, ale rekomendacja tylko jedna.

Na początek Komik. Ciekawy scenariusz, historia, ale czegoś troszkę mi zabrakło w tym filmie, może napięcia, może pociągnięcia dalej tej historii. Oto rok 1984, czyli czas, gdy niby można już było dużo więcej, odważniej, ale wciąż jednak ludzie potrafili "znikać" za to, że powiedzieli coś nie tak na władzę Związku Radzieckiego. Żeby żartować trzeba było wiedzieć w jakim towarzystwie i kiedy... Główny bohater jest... komikiem i to takim hołubionym przez władzę, popularnym, choć trochę ta sława zaczyna mu ciążyć. Ile razy można opowiadać ten sam, w miarę bezpieczne dowcip? Boris Arkadjew ma pieniądze, a mimo to wciąż żyje w napięciu, bo nie wie ile mu jeszcze będzie wolno, kiedy władza będzie miała go dość. Na skraju załamania nerwowego, zapijając frustrację alkoholem, jest już cieniem dawnego siebie i to zarówno dla rodziny, dla tych którzy go oklaskują, ale przede wszystkim dla siebie.


Druga propozycja to kolejny dowód na to, że Amerykanie nie powinni kręcić nowych wersji tego co im się spodoba w kinematografii innych krajów. Dowodów na to już jest cała masa, a oni wciąż dostarczają kolejnych, prawie nie zmieniając scenariusza, dokładając jedynie znane Amerykanom twarzom, język angielski i niestety zwykle gubiąc większość niuansów psychologicznych, bo nie daj Boże okażą się zbyt trudne dla przeciętnego widza.
"Zjazd" to remake szwedzkiego "Turysty" - historii małżeństwa z dwójką dzieci, które w obliczu trudnej sytuacji nagle zaczyna patrzeć na siebie w jakiś nowy sposób. Czy można wymagać by szacunku i uczucia, jeżeli nie stanęło się na wysokości zadania, gdy rodzinie coś zagrażało? Co zrobić by odzyskać twarz, by na nowo zasłużyć na szacunek żony i dzieci?
Co tu dużo gadać - może i Amerykanie próbowali zrobić coś bardziej zabawnego, ale cała historia na pewno ciekawsza w oryginale.

 

I wreszcie, na koniec moja rekomendacja. Zupełnie szalona, zakręcona produkcja hiszpańska "7 powodów do ucieczki". Groteskowy czarny humor, ma tu jednak pewne ukryte przesłanie - mocną krytykę społeczeństwa, które ewidentnie przestało się rozwijać, pielęgnować więzi, a wybrało wygodne kapcie, kanapę przed telewizorem, święty spokój i egoizm. A spróbuj im to zabrać albo poprosić, żeby się podzieli tym co mają...
Siedem historii, chwilami bardzo zabawnych, ale i chwilami wywołujących pewien dyskomfort, bo i przemocy tu nie brakuje. Jest makabrycznie, trzeba jednak powiedzieć wyraźnie: to jest nie tylko świeże, ciekawe, ale i zabawne. Przypomina to brawurowe "Dzikie historie", ma w sobie podobną bezczelność i umiejętność zaskakiwania widza. No po prostu pokochałem ten film i polecam jego czarny humor. Zobaczcie do czego zdolna jest uparta panna młoda, żeby dowiedzieć się co to znaczy, że ma przysięgać wierność do śmierci, co mogą zrobić rodzice, by pozbyć się z domu dorosłego syna albo jak się wynajmuje mieszkanie z "niespodzianką".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz