czwartek, 28 stycznia 2021

Królestwo – Jo Nesbo czyli… obraz złej miłości

Ogromne zaskoczenie. Nesbo to dla mnie niedościgniony król mrocznego, ponurego kryminału w zimnej scenerii Norwegii. Cóż zrobić – takie lubię najbardziej; lubię gdy autor poza akcją odkrywa czarną stronę bohaterów, nie tłumaczy ich, nie wybiela a tylko relacjonuje ich myśli, czyny, które wpływają na ich poczynania. Zawsze mam lekki dreszczyk pod skórą czytając jego książki, bo tam mało jest pozytywnych bohaterów, nawet po stronie tych, którzy mają bronić jasnej strony mocy.

Dla czytelników, którzy kochają Nesbo za serię o Harrym Hole „Królestwo” będzie sporym zaskoczeniem. Jest mi ją ciężko zaklasyfikować, bo nie jest to ani typowy kryminał ani thriller, raczej powieść obyczajowa o wielowarstwowej fabule.

Na peryferiach górskiej, norweskiej wioski mieszka samotny mechanik, zarazem główny bohater, Roy Opgard. Mieszka w gospodarstwie, które – po śmierci rodziców – odziedziczył. Prowadzi małą stację benzynową, a przy niej mały warsztat samochodowy. Akcja zawiązuje się, gdy do domu rodzinnego wraca po wielu latach nieobecności jego młodszy brat – Carl przywożąc ze sobą bladolicą żonę o fascynującej urodzie.
Osią fabuły jest więź łącząca obu braci – braterska miłość. Właściwie jest to książka o różnych obliczach miłości, ale jak to u Nesbo, wszyscy bohaterowie mają skazy, większe lub mniejsze. A ta mała wioska zagubiona w górach poza pięknym terenem ma swoje mniejsze i większe tajemnice, sekrety, które nie przynoszą ludziom chluby, zadawnione waśnie, ale również wzajemne powiązania i relacje, o których nie chce się pamiętać. Każda miłość jest tu czymś może nie tyle splugawiona, co nie prowadzi do niczego dobrego. A wszystko zaczyna się kilkanaście lat wcześniej…

Miłość… miłość braterska, która z opiekuna tworzy oprawcę. Miłość zakazana, która wybucha z niespotykaną siłą, obezwładnia ciało, wyłącza umysł. Miłość podszyta zazdrością, która czyha na możliwość odegrania się na kochanku. Miłość rodzicielska, która zabija bezpieczeństwo potomstwa. Miłość wyrachowana, wybaczająca…

Ale przecież Nesbo to król zbrodni i w „Królestwie” jej nie brakuje. Królestwo – tak nazywał to gospodarstwo ojciec bohaterów i wydaje się, że to miejsce jest ostoją spokoju; mnie natomiast – po przeczytaniu - przywodzi na myśl czasy dawno minione, znane z literatury sprzed wieków, gdzie jedna zbrodnia i wydarzenia po niej następujące pociąga za sobą kolejną zbrodnię, a zbrodniarz wydaje się mieć coraz mniej wyrzutów sumienia i coraz mniejsze emocje nim targają. Planuje na zimno, precyzyjnie obmyśla plan zabójstwa, kompletuje dowody, preparuje alibi. A my śledzimy to co robi, jakie myśli kotłaszą się w jego umyśle.

I tylko smutek, że stróż prawa nie jest w stanie dokopać się prawdy.

Według mnie – bardzo dobra pozycja.

Polecam

MaGa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz