Wczorajszy tekst mimo, że go publikowałem, nagle zniknął, muszę więc raz jeszcze zabrać się za napisanie tego samego. Rany, jakie to trudne.
Powiem tak - chętnie bym pomarudził na pewne rozwiązania fabularne w tej powieści, ale autorka mnie trochę z tym przyblokowała, sama wrzucając w pewnym miejscu rozważania na temat czytelników, którzy chcieliby żeby wszystko toczyło się tak jak oni, by tego chcieli, odbierając przestrzeń na wyobraźnię twórcy. Nie podoba się? To sam napisz, jak uważasz że potrafisz lepiej.
No to ograniczę marudzenie :) Te rozważania na temat tego, jak autor kreuje rzeczywistość, są tu dość istotne dla całości, w sumie dzięki temu konstrukcja "Minas Warsaw" jest dwuwarstwowa. O co chodzi? Ano w naszej, tak znajomej rzeczywistości pojawia się mag ze smokiem, anektując we władanie Pałac Kultury i Nauki, budząc grozę w całym mieście, gdy próbuje zmieniać rzeczywistość według własnych upodobań. Ten wątek fajnie się zaczyna, potem niestety trochę mag trochę znika z naszych oczu i pierwszy plan zajmują ci, którzy chcą się go ze stolicy pozbyć.
A wśród różnych służb, speców od zarządzania kryzysowego znajduje się w tym gronie zupełnym przypadkiem szary człek, spec od IT w Urzędzie Miasta. Jego rola okaże się jednak wcale nie taka bagatelna, bo w chwilach wolnych Maciek pisze powieść - zupełnie amatorsko i dopiero niedawno zaczął wrzucać ją do sieci, by inni mogli się zapoznać z jego pomysłami. I tak oto pojawia się nam na horyzoncie naszej uwagi drugi ciekawy wątek: przygody wędrowca, złodzieja i towarzyszącego mu demona (wielkiego kota :)) w świecie, który Maciek określa jako Wyspę. To opowieść w stylu fantasy, gdzie bohater wplątuje się w zawiłą historię, skuszony obietnicą ręki królewny i tronu. Uważajcie teraz bo będzie malutki spoiler. Właśnie z tamtego świata przeszedł na naszą stronę czarodziej ze smokiem, tam znowu wysłał "za karę" oddział specjalsów, którzy nie mogą wrócić. I jedynym sposobem by uporządkować wszystko, na jaki wpadli spece od takich spraw (a jakże, jest całe biuro, które zajmuje się takimi przejściami między światami, powodowanych przez zbyt kreatywnych autorów), to ściągnąć kogo się da do pomocy z Wyspy, by zabrali maga z powrotem. Oni się znają bardziej na czarach niż my.
Szalone to trochę i brzmi skomplikowanie, ale wcale takie nie jest. To niezłe czytadło, w którym odrobina humoru i akcja, sprawiają, że masz ochotę odłożyć książkę dopiero gdy ją skończysz. Im bliżej finału tym bardziej mam wrażenie, że wszystko zostaje uproszczone na maksa i przyspieszone na siłę, a szkoda, bo chciałoby się dokładniej poznać detale zarówno tamtego świata, jak i losów poszczególnych postaci - kto wie, może doczekamy się kontynuacji? Pomysł fajny, wykonanie trochę słabsze, miałbym jednak chęć na więcej.
Wczoraj mi się napisało więcej, ale mówi się trudno. Tym razem więc krótko, obiecywałem, że bez większego marudzenia, to i tak właśnie jest.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz