poniedziałek, 25 stycznia 2021

Granatowy 44 - Grzegorz Kalinowski, czyli glina wśród żołnierzy

Lubię powieści Kalinowskiego, szczególnie te retro, bo mam wrażenie, że do fabuły wkłada masę ciekawostek dotyczących życia mieszkańców stolicy - od swojego konika, czyli meczów piłki nożnej, ale też po inne, bardziej dramatyczne. Akcja jego wielu powieści kryminalnych, czy też jak ja to nazywam przygodowo-awanturniczych, działa się przed wojną, a teraz przyszedł czas na wojnę. I to okres bardzo dla Warszawiaków trudny, czyli okres powstania. Choć tak naprawdę powstanie staje się tłem dla głównej osi wydarzeń, ale autor postanowił, tak jak on to już potrafi, skakać sobie po osi czasu, dorzucając kolejne wspomnienia, które mają pomóc nam w próbach odgadnięcia kto jest kim, a raczej kto dla której strony pracuje. Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że ludzie przyjmowali w tych trudnych czasach bardzo różne postawy, tyle iż to co na pierwszy rzut oka mogło wydawać się ześwinieniem, zdradą i czynem zasługującym na kulę w łeb, mogło być realizowaniem zadań pod przykrywką. Niewdzięczna rola, bycie skazanym na niechęć rodaków i niejednokrotnie sytuacje, w których czuło się nawet obrzydzenie do samego siebie. A jednak tacy ludzi mogli bardzo pomóc polskiemu podziemiu, dostarczając informacji, ratując innych, czy wskazując tych, którzy byli największymi kanaliami. O tym właśnie jest "Granatowy 44". To polowanie na widma, na ludzi którzy wydają się zasługiwać na śmierć, a jednocześnie chwilami konieczność samemu tłumaczenia się z tego kim się jest. Skoro jest się funkcjonariuszem Policji Kryminalnej Generalnej Guberni, to dla wielu z założenia oznacza to bycie świnią.


Kapitan Wincenty Rybski to ciekawie zarysowana postać - może wydawać się trochę cyniczny, skupiony na bezpieczeństwie swoim i jemu bliskich, ale ma też swoje zasady i honor. Jego zdaniem łamanie prawa i wysługiwanie się okupantowi naprawdę zasługuje na karę, ale potrafi też dostrzec pewne niuanse, pobudki dla których człowiek robi różne rzeczy, konsekwencje jego czynów. Daleki jest od hurra optymizmu jaki panuje wśród niektórych oficerów przygotowujących powstanie, jest realistą i raczej pesymistą, choć takiej tragedii, bestialstwa i katastrofy dla miasta i jego mieszkańców nie przewidywał nawet w najczarniejszych snach. Nie jest żołnierzem, cały czas czuje się gliną i dlatego jego funkcjonowanie wśród niektórych budzi zdziwienie lub nawet złość - ich zdaniem może i wykonywanie wyroków państwa podziemnego, czy łapanie przestępców były dobre przed powstaniem, ale w jego trakcie to już mało istotne. Dla niego jednak ważne i wciąż próbuje robić swoje. Nawet jeżeli sam już czuje, że efekt jego polowania będzie niewielki. 

Sama intryga może i nie porywa, podobnie jak i postać bohatera chwilami drażni, jednak w tej powieści poza tą warstwą kryminalną równie istotne i ciekawe jest tło, czyli pokazanie realiów życia stolicy pod okupacją, potem entuzjazm przy wybuchu powstania i wreszcie gorycz klęski, gdy Rosjanie mimo nadziei w nich pokładanych pozostali na drugim brzegu, nie dają wsparcia umierającej Warszawie. 

Ci którzy znają książki Kalinowskiego z przyjemnością odnajdą na kartach "Granatowego 44" kilku starych znajomych, ale to powieść dużo poważniejsza, bardziej gorzka niż poprzednie. Nie będzie wielkiego heroizmu, świętowania zwycięstw, choć będą małe radości. I śmierć jest dużo bardziej bezsensowna i okrutna, często spadająca nagle i nie wybierając według stopni, zasług czy wieku.

Czyta się równie dobrze jak tamte, tyle że obrazy jakie mamy przed sobą, mocno przytłaczają. No i masa retrospekcji nie wszystkim będzie się podobać, bo mocno wybija z rytmu głównej historii.

1 komentarz:

  1. Ta książka jeszcze przede mną, ale mogę polecić ostatnio przeczytane "Sieroty wojny". Poruszająca historia ukazująca, jak jedna decyzja może zaważyć na życiu niewinnych, skrzywdzonych wojną dzieci.

    OdpowiedzUsuń