poniedziałek, 18 stycznia 2021

Paczka ze zbrodnią, czyli Dochodzenie, Detektyw Areta, Bez śladu

Na jutro przekładam dwie notki na temat Dolores Redondo, ale ponieważ nazbierało mi się sporo filmów, znowu chcę zaproponować Wam kilka paczuszek. Może wypatrzycie coś dla siebie? Zwykle te najciekawsze znajdują się w osobnych notkach, ale kto wie...

DeNiro - choćby dla niego warto obejrzeć "Dochodzenie" choć ten film więcej ma w sobie z dramatu, niż z kryminału. To historia ojca, niezłego gliniarza, który zmuszony jest skonfrontować się ze swoimi błędami z przeszłości. Gdy rozstawał się z żoną, wygodniej mu było zacząć od nowa, nie chciał walczyć o prawo do widywania syna, a teraz po latach musi odpowiedzieć sobie na pytanie czy to nie był błąd, który dużo chłopaka kosztował.
O dwa morderstwa, w tym jedno policjanta na służbie i kolegi głównego bohatera, podejrzewany jest jego własny syn. Przez lata staczał się na dno, uciekał z domu, a dziś w przyćmionym narkotykami umyśle jest zaledwie cień dzieciaka, który miał jakieś marzenia i tęsknoty.


Detektyw Vincent LaMarca, choć oficjalnie odsunięty od śledztwa, będzie próbował odnaleźć chłopaka i przekonać go do tego, by dobrowolnie oddał się w ręce władz i w trakcie procesu walczył o swoje prawa jeżeli uważa że jest niewinny. Nie znajdziecie tu akcji, większego napięcia, ale rola DeNiro - choć nie najlepsza w jego karierze - ciekawa.

 

Bez śladu, ma w sobie więcej napięcia, finał też jest dużo bardziej dramatyczny, a mimo to też raczej daleki byłbym od nazywania go kryminałem czy thrillerem. Biorąc za punkt wyjścia prawdziwą sytuację, gdy w roku 1900 nagle nie wiadomo w jaki sposób zniknęli z wyspy wszyscy zajmujący się latarnią morską pracownicy, twórcy próbują opowiedzieć nam historię, która ich zdaniem wszystko tłumaczy. A jest w niej miejsce i na jakieś animozje między nimi, na chciwość i na próbę ukrycia zbrodni. Wyspa Eilan Mor u wybrzeży Szkocji jest na tyle oddalona od lądu, surowa, że służba tu to zadanie dla najbardziej zdeterminowanych, którzy przez te kilka miesięcy służby muszą ze sobą potem wytrzymać, jakoś się zgrać, podzielić obowiązkami i wspierać. W tej izolacji i surowych warunkach (ciekawy wątek ze zbieraniem padłych w burzy ptaków), trzeba mieć silną psychikę.
Co więc mogło zadziać się z trzema mężczyznami i która z wersji wyjaśnienia ich zniknięcia jest wiarygodna? Przekonajcie się sami. Zaczyna się może i powoli, mało wciągająco, ale pod koniec reżyser zafundował niezłą jazdę. Patrzymy się na trzech facetów i zastanawiamy się: czy któryś z nich mógłby zabić, a jeżeli tak to który i z jakiego powodu?

Plakat z filmu "Detektyw Areta"Trzecia propozycja jest ciekawa, ale głównie jeżeli chodzi o klimat - czarno białe zdjęcia, muzyka, niespieszny rytm. To kino w stylu noir, ale akcja nie jest umieszczona jak to często bywa w latach 40, tylko dużo później, w Hiszpanii, tuż przy schyłku rządów Franco.
To powrót do bohatera, którego być może ktoś już kojarzy, czyli Detektywa Arety (filmy z lat 80 "El crack"), ale to prolog do nich, pokazujący prywatnego detektywa jeszcze na początku kariery. Były policjant wydziały kryminalnego ma opinię skutecznego i może sam decydować jakie sprawy chce brać jako zlecenie. Tym razem ma wyjaśnić sprawę domniemanego samobójstwa znanego krawca, który jak się okazuje miał całkiem sporo wrogów...
Przyznam, że sama intryga mało wciągająca i nawet zakończenie nie daje wielkiej satysfakcji. Mam wrażenie, że film jest po prostu zbyt długi, ktoś zachwyci się może dialogami, klimatem, ale wątpię, żeby kupiła go sama sprawa do rozwiązania. Chodzą, gadają, zbierają odpowiedzi na pytania i wątpliwości... I tyle. No dobra, jest coś bardziej dramatycznego, ale tego akurat wolę nie zdradzać. Chyba propozycja dla tych, którzy w kinie zwracają uwagę na zdjęcia, detale, a nie jedynie na wciągający scenariusz, bo ten tu trochę leży.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz