Pora na zaległości serialowe z roku ubiegłego. Gdybym zdążył z notką w grudniu, w podsumowaniach na pewno o "Królu" bym napisał, czy zrobię to za rok, tego nie wiem.
Na razie wciąż jestem pod wrażeniem. Świetnie wykorzystano materiał literacki i zadbano o detale, o klimat (muzyka, kostiumy). No i jakie świetne role aktorskie!
Serial - palce lizać. No chyba, że kogoś brzydzą wszelkiego rodzaju wulgaryzmy, przemoc i dosłowność w pokazywaniu pewnych rzeczy. Wtedy "Króla" raczej powinien unikać.
Przy okazji mogę przypomnieć to co M. napisała o książce (sam nie wiem czemu ja tego nie zrobiłem, a teraz pewnie będę musiał sobie ją powtórzyć - ale w sumie to dobry pomysł, bo chcę sięgnąć też po "Królestwo") i co oboje napisaliśmy o spektaklu z Teatru Polskiego.
Serial może i nie ma wielkiego rozmachu, nie pokazuje całej przedwojennej Warszawy, a jakieś jej fragmenty, zachwyca jednak dbałością o drobiazgi, o to, by te kawałki jakie pokazują twórcy, robiły wrażenie. I robią. Luksusowe restauracje i zadymione knajpy, bazar i elegancki burdel, wielkie mieszkania i malutkie klitki. To Warszawa kontrastów właśnie taka, jaką uchwycił Twardoch w swojej powieści. Miasto, w którym władza nie zawsze jest przy sprawujących urzędy, czy najbogatszych. Podziałów jest więcej, bo poza ekonomicznymi są jeszcze te etniczne, czy światopoglądowe. Wszystko się miesza i dzieli jednocześnie, niejednokrotnie ci, którzy stoją po przeciwnych stronach barykady, dogadują się jednak, by pokonać wroga, który im zawadza. Cel uświęca środki. A ludzie w mieście niczym pionki do przesuwania przez tych, którzy uważają, że są mistrzami gry...
Kapitalne portrety - to nie tylko gra aktorska, choć ona na pewno miała znaczenie (Szyc i Jakubik po prostu genialni, Żurawski też w roli Szapiro bardzo mi pasuje) - to już na poziomie scenariusza udało się sprawić, że te postacie są tak żywe. Może niektóre (szczególnie prawicowców) przesadnie groteskowe, ale nie można mieć wszystkiego.
Wizualnie - uczta. Akcja w porównaniu do książki mocno zawężona, ale i tak uważam, że twórcy wybrnęli bardzo dobrze z jej zawiłości, a wątek współczesny, choć nie tak rozbudowany, budzi ciekawość i daje satysfakcję na koniec. To historia, w której polityka i rozgrywki w światku przestępczym są na pierwszym planie, ale na koniec i tak zostajemy z refleksją na temat kondycji człowieka, tego jak sam potrafi siebie doprowadzić do upadku. Gdy nie zginie, tym gorzej dla niego, bo błędy będą wracać przez lata niczym duchy.
To nie jest polskie "Peaky Blinders", nawet gdy na pieszy rzut oka sprawia takie wrażenie. Gangsterska ballada od początku przesiąknięta jest jakimś rysem zatracenia, fatalizmu.
Ten serial robi wrażenie również jako spojrzenie na historię naszego kraju i odmitologizowanie pewnych postaw, ale również jako specyficzny moralitet na temat konsekwencji pewnych wyborów i czynów.
Przepraszam, że nie na temat, ale może nie całkiem w próżnię.
OdpowiedzUsuńNie oglądałem filmu, czytałem ksiązkę i jestem pod wrażeniem jej intensywności. Szarpała mi nerwy i pozostawiła niepokój.
Miała też drugi wymiar - nowa historia Polski i jej aktualność.
Choćby Marszałek Śmigly-Rydz i planowany zamach stanu. To nie jest relacja faktów, ale nie jest to fikcją. A w "wolnej" Warszawie mamy Park im Marszałka...
Osobna sprawa to wydana w 1968 r książka J. Rawicza - Doktor Łokietek i Tata Tasiemka ==>
https://www.taniaksiazka.pl/doktor-okietek-i-tata-tasiemka-n-jerzy-rawicz-p-870687.html
Zrobiło mi się smutno gdy nie zauważyłem w książce Sz. Twardocha wzmianki o tej pozycji. Książki J. Rawicza nie czytałem, ale fragmenty dostępne na internecie... hmmm wydawało mi się, że skopiowane z Króla, ale ksiązki powstały w odwrotnej kolejności??
w sumie w powieściach rzadko autorzy wskazują bibliografię która ich inspirowała. A Tata Tasiemka i Doktor Łokietek to tak barwne postacie że już kilka razy się pojawiały w literaturze - choćby z tego co pamiętam w powieściach łotrzykowskich Kalinowskiego
Usuń