.
Niby już po Świętach Bożego Narodzenia, ale jak ktoś ma ochotę jeszcze przedłużyć sobie tą atmosferę to dwie propozycje filmowe. A w tym tygodniu dorzucę jeszcze książkową.1800 gramów to ubiegłoroczna produkcja TVN - coś co miało być kontynuacją pasma sukcesów ich komedii Listy do M. Takie połączenie komedii romantycznej i kina społecznie zaangażowanego, bo Magdalena Różczka zaangażowana jest we wsparcie jednego z ośrodków preadopcyjnych dla maluszków i chętnie wystąpiła w filmie, który pokazuje problemu takich placówek. Jak wyszło? Niestety płyciutko, bo poza problemami finansowymi i pazernym deweloperem, który chce przejąć działkę, niewiele z tego wynika. Wątki z dziećmi, które kogoś zaciekawiły, nie są kończone, a nacisk jest położony na to, by bohaterka, zabiegana i nie mająca czasu dla siebie, dostała szansę na zakochanie. Scenariusz coś rozwija, a potem nagle na siłę wszystko jest kończone i to w zalewie słodkiego optymizmu - wiadomo, skoro Święta, to musi być dobre zakończenie.
Pomysł więc ciekawy - obawy rodziców przygotowujących się do adopcji, starania pracowników, by tam gdzie się da, dziecko miało kontakt z rodzicem. A wyszło jak to w produkcjach polskich - sztampowo i zero pogłębienia. Postacie płaskie, niektóre nie wiadomo po co (Grubson) lub z tak okrojoną rolą, że aż mi ich żal, a całość tak kolorowa i sztuczna, jak to tylko w polskich filmach TVN-u i Polsatu potrafi być.
Pomysł więc ciekawy - obawy rodziców przygotowujących się do adopcji, starania pracowników, by tam gdzie się da, dziecko miało kontakt z rodzicem. A wyszło jak to w produkcjach polskich - sztampowo i zero pogłębienia. Postacie płaskie, niektóre nie wiadomo po co (Grubson) lub z tak okrojoną rolą, że aż mi ich żal, a całość tak kolorowa i sztuczna, jak to tylko w polskich filmach TVN-u i Polsatu potrafi być.
To ja już wolę oglądać chyba komediowe wygibasy komików włoskich, które podobno u nich w kinach były hitem. Salvo (Salvo Ficarra) jest niewierzącym w Boga złodziejem z Palermo, specjalizującym się w drogocennych, religijnych dziełach sztuki. Ojciec Valentino (Valentino Picone) z kolei jest księdzem przekonanym o niezwykłej mocy bożonarodzeniowej szopki, której staje się co roku natchnionym reżyserem. I tak się składa, że w kościele, którym opiekuje się Ojciec Valentino znajduje się bardzo stara figurka dzieciątka Jezus, którą ma ochotę ukraść Salvo. Gdy jeden ucieka z łupem, a drugi go goni, nagle okazuje się, że w magiczny sposób przenoszą się do Palestyny w tym wyjątkowym roku, od którego liczymy początek naszej ery.
Jak się zmienią w zderzeniu z trudnymi warunkami życia, przemocą żołnierzy Heroda i co najważniejsze, ze swoimi wyobrażeniami na temat Józefa, Maryi i Jezusa? Gagów nie brakuje (takich trochę w stylu dawnych komedii francuskich z de Funesem), ale i odrobiny dydaktyzmu i ciepełka nie zabraknie (stosunek do imigrantów). Całość - dość zwariowana, ale sympatyczna. Raczej z tych rodzinnych, gdzie nie ma żadnych wielkich kontrowersji.
Jak ktoś lubi okołoświąteczne pozycje, to nawet poza sezonem może po nie sięgać. Mnie też się tak zdarza. :) Sporo filmów i książek, które zahaczają o bożonarodzeniową tematykę, potrafi zresztą umilić czas w różnych miesiącach. Ostatnio np. czytałam "Nieboszczyka samego w domu" Alka Rogozińskiego. Co prawda książkę przerobiłam akurat w grudniu, lecz po świętach też warto, według mnie, przeczytać ową powieść, zwłaszcza jak ktoś lubi komedie kryminalne. A jeśli chodzi o przedstawione przez Ciebie filmy, żadnego nie widziałam, ale bardziej zaciekawiło mnie "Pewnego razu w Betlejem". Może więc kiedyś obejrzę, za to "1800 gramów" raczej sobie odpuszczę.
OdpowiedzUsuńAlek wciąż u mnie więcej na stosie i w planach niż przeczytanych, ale może w roku nadrobię. Pozdrawiam ciepło
Usuń