Rany, jakie to jest pokręcone. Na pewno nie jest to klasyczny hip hop, z jakimś bitem, niby jest nawijka, ale muzyka raczej eksperymentalna, jazzowa, zabawa nie tylko słowem, ale i melodią, jakimiś wstawkami, które mają budować atmosferę (jakieś dialogi, opowiadanie). Jest w tym coś oryginalnego, przykuwającego uwagę, jeszcze bardziej podkreślającego tekst. A ten też jest niebanalny. Zwierzenie prezydenta, miłość mrówki do słonia? A czemu nie. O sprawach codziennych, zwyczajnych, ale i z humorem, ironią, inteligentną zabawą rymami, przenośniami, a czasem z mocniejszym słowem.
Piąty album przesłuchany w całości, teraz grzebię w sieci słuchają starszych nagrań. I zachwycając się też wideoklipami. Duży szacun jeżeli ktoś pilnuje tego, by do ciekawej muzyki tworzyć też oryginalne obrazy.
Bitamina to zespół założony przez Amara Ziembińskiego, Mateusza Dopieralskiego i Piotra Sibińskiego. Na wokalu dwa ostatni, wymieniając się i każdy robi to w fajny sposób. Sporo tu elektroniki i nawet znajdzie się coś bardziej skocznego do tańca. Mimo obecności gości (Grubson, Jarecki), to właśnie spokojniejsze, paradoksalnie te dziwne numery podobają mi się najbardziej. Nawet na coś instrumentalnego znalazło się miejsce na tym krążku.
Przecież to jest normalna poezja :)
*podtytuł notki jest fragmentem tekstu utworu Mama Europa i nie ma charakteru deklaracji politycznej autora bloga :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz