poniedziałek, 29 lipca 2019

Dwa razy Escobar, czyli raz lepiej, raz gorzej

Jutro jeszcze jedna notka no i wyjazd na Festiwal Pol'and'Rock. Do 4 sierpnia więc notek nie będzie. W planach sporo, bo i nowy Allen, Pavarotii, parę książek... Urlopu na horyzoncie nie widać, więc lato coś czuję, że będzie wypełnione pracą, tym bardziej więc odrobina kultury i blog, by potem zrobić jakąś notkę, będą ratować umysł przed zagotowaniem.

A dziś dwa razy Escobar. Niestety nie serialowy Narcos, który wciąż przede mną, ale dwie produkcje kinowe. No i cóż. Raz lepiej, raz gorzej.



"Escobar: Historia nieznana" - kadr z filmuTrudno bowiem czerpać satysfakcję z produkcji takiej jak Escobar. Historia nieznana. Bohaterem tego filmu nawet nie jest sam narkotykowy boss, a Kanadyjczyk Nick, dość naiwny surfer, który przybył do Kolumbii i został tu na dłużej, bo... zakochał się w krewnej Escobara. Oglądamy więc działania kartelu trochę z boku, z początku raczej zachwycając się przepychem w jakim żyje cała rodzina, tym jak wujek Pablo obsypuje wszystkich upominkami, jakim wielkim jest dobroczyńcą dla biednej ludności. I zastanawiamy się kiedy ten głupek się otrząśnie i weźmie nogi za pas. Nie był świadomy tego skąd są pieniądze?
Sorry, ale ostatnie dwa kwadranse filmu, które mają trzymać nas w napięciu, raczej nie wynagrodzą nam nudy z tego co oglądamy wcześniej. Przemiana bohatera, gdy uświadamia sobie, że ma do czynienia z okrutnymi przestępcami, następuje tak późno, że już nawet trudno mu kibicować.
Benicio Del Toro grający Pablo Escobara ciekawy, ale jest go zdecydowanie za mało. Szkoda. Jedyny plus to chyba fakt iż wyraźnie do widza dociera dwoistość natury narkotykowego króla, wybuchowość, ale i ogromny sentyment do rodziny.

Podobny pomysł na fabułę mieli twórcy „Kochając Pabla, nienawidząc Escobara”, ekranizacji powieści autorstwa kochanki Escobara Virgini Vallejo. Tu także ona jest na pierwszym planie, ale ta relacja jest dużo ciekawsza, no i oczywiście bliższa. Śledzimy też losy jej sponsora przez dłuższy czas i to nie tylko z jej perspektywy. Ważne jest to oczarowywanie, czy też podbój, potem zabawa, raz na jakiś czas obsypywanie prezentami, jej kariera jako dziennikarki, aż wreszcie gdy Escobar zaczyna mieć kłopoty, coraz częstsze awantury i równia pochyła. Z tym że ta historia jest prawdziwa. Amerykańskie służby naprawdę namawiały ją na zeznawanie przeciw kochankowi, a on sam w pewnym momencie chyba uznał, że lepiej ją będzie zastrzelić.
Kochający mąż, przykładny ojciec, ale w końcu też macho, który lubił pokazywać się z pięknymi kobietami - i w taki obraz jakoś bardziej się wierzy, niż w dość uproszczone obrazki z "Historii nieznanej". Więcej detali z życia Escobara (również kuriozalny pobyt w więzieniu), całość dużo ciekawsza. No i prawdę mówiąc jakoś bardzo pasował mi temperament obojga (Penelope Cruz i Javier Bardem). Może i w jej wypadku ciut to przerysowane, ale czuje się prawdziwe emocje.
Słyszałem głosy, że w porównaniu do serialu wypada cienko, ale będę mógł powiedzieć dopiero po jego obejrzeniu. Na razie mocne 4, czyli może rewelacji nie ma, ogląda się jednak dobrze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz