piątek, 26 lipca 2019

Cienie imperium, czyli jak wrócić do domu gdy go już nie ma

cienie imperium
W kinach pojawia się ciekawy dokument dla tych, którzy interesują się naszymi wschodnimi sąsiadami, historią i geopolityką. Debiutujący w długim metrażu Karol Starnawski nie stara się jednak edukować, porządkować dat, czy zdarzeń. Pokazuje perspektywę zwykłych ludzi ich dramatów, a poprzez nie porusza nas bardziej niż gdyby pewnie miał zarzucić nas liczbami ofiar. Chyba jakoś niestety przyzwyczailiśmy się do widoku czołgów, wybuchów, ludzi w mundurach i informacji pełnych niepokoju co jakiś czas docierających do nas z obszaru byłych republik radzieckich. Imperium socjalistyczne rozpadło się na kawałki, ale to nie znaczy że Wielki Brat nie próbuje wciąż wtrącać się w różnych regionach i rozgrywać jakieś własne interesy. Od rozpadu Związku Radzieckiego kilkanaście razy wybuchały konflikty na mniejszym lub większym terenie, Rosja za każdym razem wkraczała tam mocno, a czasem zostawała na długie lata jako "rozjemca"... Tu rany nie zabliźniają się wcale tak łatwo, bo też nie ma sił międzynarodowych, które by pilnowały odbudowy, porządku społecznego, sprawiłyby że normalne życie może powrócić bez przeszkód.
Jak się żyje w cieniu imperium?

Film składa się z trzech rozdziałów i choć każdy z nich opowiada o innym regionie, innych bohaterach, łatwo można poprowadzić wspólną nić losu jaka ich połączyła. Wspominają życie przed wojną, a teraz mogą jedynie próbować egzystować na gruzach i resztkach tego co stanowiło ich wcześniejszy dobytek. Wojny podzieliły rodziny i nie pozwalają na ich połączenie, zmuszają młodych do wyjazdu, do zakładania munduru i ryzykowania życiem. Górny Karabach, Gruzja, Ukraina... Aleksiej, Timur, Aleksander... Tyle gorzkich słów i brak nadziei na zmianę.

Scenariusz jest luźno inspirowany reportażem Tomasz Grzywaczewskiego "Granice marzeń". I choć ktoś może powiedzieć: co interesującego jest w słuchaniu ludzi i towarzyszeniu im przez kilka dni, to mam nadzieję, że znajdzie się choć parę osób, które wybierze się na ten seans.
Trudno nam sobie wyobrazić sobie co to znaczy żyć z takim doświadczeniem wojny i pewnego fatalizmu, pogodzenia się z okolicznościami na które trudno mieć wpływ. Nie widzieć rodzeństwa przez ponad 30 lat? Aż trudne do uwierzenia.
Tak bardzo pragną pokoju, końca tego co nie pozwala im na szczęście i życie tam gdzie by pragnęli. 

2 komentarze:

  1. "Nie widzieć rodzeństwa przez ponad 30 lat. Aż trudne do uwierzenia." - Niestety nie. To przecież wszystko już było i to w dodatku na naszym własnym podwórku. Kiedy w 1944 r. Rosjanie "wyzwalając" Polskę odebrali nam prawie połowę terytorium, rodziny na Kresach niechcąc zostać obywatelami obcego państwa musiały opuścić swoje domy i udać się w nieznane czyli w większości na ziemie zabrane z kolei Niemcom. Ale jak mieli ich odnaleźć ci, którzy zostali przez Rosjan zesłani do gułagów i wydostali się z Rosji z armią Andersa, albo ci którzy zostali wywiezieni do Niemiec. Brat spotkał się z rodzeństwem po ponad 25 latach, a siostra odnalazła się po ponad 30 latach. Taka historia rodzeństwa z Wołynia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no tak, ale to wojna, potem zimna wojna. A tu okazuje się, że wiek XXI, a takie historie nadal są realne. Facet ponieważ walczył po stronie Gruzji, nie ma możliwości wjazdu do Rosji i nie mógł się kontaktować przez lata

      Usuń