poniedziałek, 8 lipca 2019

Wątpliwość, czyli komu uwierzyć

MaGa: Bardzo dobry spektakl. Taki, który jest mocno niejednoznaczny i do końca pozostawia zarówno bohaterki jak i widzów z… wątpliwością właśnie. Lubię takie spektakle, bo zapadają w pamięć.
R.: Dla kogoś, kto jak ja widział już film i zna fabułę, można by powiedzieć, że nie będzie tu wielkich emocji. A jednak to nieprawda. Ta psychologiczna rozgrywka pomiędzy siostrą przełożoną i podejrzewanym przez nią o molestowanie jednego z uczniów księdza, daje okazję do pokazania bardzo wielu odcieni uczuć. Tu liczą się nie tylko słowa, ale również to czego się nie wypowiada, co gdzieś czasem zawisa w powietrzu pomiędzy nimi. Wyraz twarzy, spojrzenie, gest... Wszystko może być dowodem niewinności lub właśnie winy. Tytułowa wątpliwość nie dotyczy jedynie samego oskarżenia, choć ono przecież i nas podzieliło.
MaGa: Mam wrażenie, że siostra dyrektorka, mogła jednak skrzywdzić posądzeniami księdza. Nie była to siostra ciepła, współczująca. To raczej typ dyktatorki. Stąd może to moje nastawienie. A cała jej postawa mówiła, że nowy ksiądz w tej parafii jest na cenzurowanym. Już na wstępie dostał punkty ujemne. Jak kogoś nie lubimy łatwiej przypisujemy mu złe intencje.

 
R.: Ta sztuka (autorstwa Johna Patricka Shanleya) pokazuje przecież nie tylko dwa odmienne charaktery, ale można iść dalej: dwa różne wizerunki Kościoła jako instytucji. Siostra wciąż tkwi w schematach przedsoborowych, czyli rygor, posłuszeństwo, owieczki które mają iść posłusznie za pasterzem, a ten może (nawet musi) je karcić dla ich własnego dobra. No i ksiądz: młody, przebojowy, pełen pomysłów, taki co nie tylko pożartuje z ministrantami, ale i pogra z nimi w piłkę, zabierze na wycieczkę, pokazuje że duchowny nie musi być sztywny, wyniosły. On chce pokazywać wizerunek Boga, który nie jest karzący, ale kochający. I stąd też takie nasze rozdarcie. Tak naprawdę bardziej lubimy jego, a nie ją. Tylko komu zatem wierzyć w takiej trudnej sprawie? Czy ona jest zaślepiona i chce pozbyć się kogoś kto burzy jej zdaniem ład w jej szkole, wprowadza zbyt dużo wolności, czy też on jest tak pewny siebie i zakłamany, by tak dobrze udawać...
MaGa: Faktyczne. Człowiek zmuszony żyć w kłamstwie, po latach osiąga w tej mierze mistrzostwo. Osobę miłą, naiwną, typ jaki reprezentowała siostra nauczycielka, łatwo zwieść ciepłym słowem, wpędzić w poczucie winy, zasiać w niej ziarno wątpliwości… Ona nie chciała nikogo urazić, nikomu sprawić przykrości, w jej wyobrażeniu może lepiej nic nie robić, siedzieć cicho. Sama nie wiem jakbym się zachowała na jej miejscu.
R.: I to właśnie w tej sztuce jest najciekawsze. Wątpliwość. Co będzie większą krzywdą: oskarżenie kogoś niewinnego czy pozostawienie bez reakcji czyjejś możliwej krzywdy. A przecież dyrektorka, gdy usłyszała od jednej z nauczycielek o jej podejrzeniach, wcale nie ogłasza tego światu, a raczej sugeruje, że lepiej by było gdyby ksiądz sam zrezygnował z uczenia. Chce chronić chłopca za wszelką cenę, choć przecież nie ma dowodów, nie jest pewna tego co się wydarzyło.
MaGa: Do tego, wraz z rozwojem akcji okazuje się, że jedyny czarnoskóry chłopiec w szkole, ten od którego wszystko się zaczyna, wykazuje skłonności, które mogą wiele sugerować. Co za sobą pociąga kolejne wątpliwości: czy ksiądz mu pomaga, bo jako jedynemu czarnoskóremu jest w szkole źle czy może dlatego, że ojciec go katuje nie widząc innego sposobu na zrobienie z niego mężczyzny? A może dlatego, że taki chłopiec jest najłatwiejszym łupem?
R.: Dziecko zawsze będzie łatwym łupem i paradoksalnie im bardziej potrzebuje pomocy, wsparcia, tym bardziej narażone jest też na skrzywdzenie. Odrobina ciepła, zainteresowania, sympatii, wzbudzenie zaufania, a potem... Aż groza bierze...
Zwykle w przedstawieniach wyraźne jest zajęcie stanowiska: mamy albo ofiarę i oprawcę albo niesłusznie oskarżonego i batalię o godność. Tu widz zmuszony jest sam do zajęcia jakiegoś stanowiska i wcale mu się tego nie ułatwia.
MaGa: Co kolejna scena – to kolejna wątpliwość. Dlaczego matka dziecka nie chce wiedzieć o tym co się dzieje w szkole? Dlaczego hierarchia kościelna ustala procedury, między którymi można wiele ukryć? Takich „dlaczego” jest coraz więcej, a my nie znajdujemy na to odpowiedzi. Rodzą się więc zarówno kolejne pytania jaki i kolejne rozterki. Jak chociażby ta ostatnia wypowiedziana przez siostrę dyrektorkę. Dotyczyła tego, że może źle oceniła księdza czy raczej tego, że nic nie udowodniła i spuściła go z oka?
R.: A może jeszcze czegoś innego? Może własnej wiary i swojego miejsca w instytucji, która ją zawiodła? A może doświadczenia tego, że przez własny chłód, zasady i dystans jaki stwarza, nie potrafi przekonać do siebie ludzi, że wolą wierzyć komuś kto jest dużo swobodniejszy w kontakcie, mniej rygorystyczny. Znowu fajne pole do rozważań.
Cały czas rozmawiamy o fabule, a jak ci się podobało wykonanie?
MaGa: Świetnie grali. Według mnie to był bardzo wyrównany aktorko spektakl. Nawet matka dziecka, która zjawiła się tylko na chwilkę zrobiła na mnie potężne wrażenie. Matka, biała kobieta z czarnoskórym synem, który jest jednak „inny” wie jak słabe ma atuty w rękach, a jednak umie zawalczyć o syna, postawić się i zyskać szacunek. Choć i ona będzie musiała odpowiedzieć sobie na pytania w przyszłości, więc i ona pozostanie ze swoimi wątpliwościami. Jak tak teraz myślę to ten spektakl nie mógł mieć innego tytułu.
R.: Tytuł był oczywisty. I w tej adaptacji połączonych sił Teatru im. Kochanowskiego z Opola i Teatru Śląskiego , jeszcze bardziej uwypuklony został fakt iż wszystko pozostaje w sferze domysłów, obaw. Nie oglądamy, jak choćby w filmie scen z udziałem uczniów, wszystko rozgrywa się między czwórką dorosłych.



MaGa: Bardzo mi się podobała scenografia. Teraz po spektaklu jeszcze bardziej. Jakby przeszklona klatka, surowa przestrzeń i kilka krzeseł. Aktorzy w niej wyglądali jakby w zatartych konturach, tacy niejednoznaczni. Czy zimna dyrektorka uratowała może tego chłopca? Czy dzięki jej determinacji ochroniła innych chłopców, a czarnoskóremu zapewniła lepszy start? Czy mimozowata nauczycielka zda sobie sprawę na co teraz zwracać uwagę? Czy to co teraz jest jej wyrzutem sumienia z czasem doprowadzi do dumy, że jednak kogoś ochroniła?
R.: Gdy wychodzisz po spektaklu poruszony, pełen pytań i długo o nim myślisz, znak że był wart zobaczenia. My obejrzeliśmy go w ramach gościnnych występów w Warszawie, może i Wam uda się go upolować gdzieś w Polsce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz