MaGa:
Bardzo dobry spektakl. Taki, który jest mocno niejednoznaczny i do
końca pozostawia zarówno bohaterki jak i widzów z… wątpliwością
właśnie. Lubię takie spektakle, bo zapadają w pamięć.
R.:
Dla kogoś, kto jak ja widział już film i zna fabułę, można by
powiedzieć, że nie będzie tu wielkich emocji. A jednak to
nieprawda. Ta psychologiczna rozgrywka pomiędzy siostrą przełożoną
i podejrzewanym przez nią o molestowanie jednego z uczniów księdza,
daje okazję do pokazania bardzo wielu odcieni uczuć. Tu liczą się
nie tylko słowa, ale również to czego się nie wypowiada, co
gdzieś czasem zawisa w powietrzu pomiędzy nimi. Wyraz twarzy,
spojrzenie, gest... Wszystko może być dowodem niewinności lub
właśnie winy. Tytułowa wątpliwość nie dotyczy jedynie samego
oskarżenia, choć ono przecież i nas podzieliło.
MaGa:
Mam wrażenie, że siostra dyrektorka, mogła jednak skrzywdzić
posądzeniami księdza. Nie była to siostra ciepła, współczująca.
To raczej typ dyktatorki. Stąd może to moje nastawienie. A cała
jej postawa mówiła, że nowy ksiądz w tej parafii jest na
cenzurowanym. Już na wstępie dostał punkty ujemne. Jak kogoś nie
lubimy łatwiej przypisujemy mu złe intencje.
R.:
Ta sztuka (autorstwa Johna Patricka Shanleya) pokazuje przecież nie
tylko dwa odmienne charaktery, ale można iść dalej: dwa różne
wizerunki Kościoła jako instytucji. Siostra wciąż tkwi w
schematach przedsoborowych, czyli rygor, posłuszeństwo, owieczki
które mają iść posłusznie za pasterzem, a ten może (nawet musi)
je karcić dla ich własnego dobra. No i ksiądz: młody, przebojowy,
pełen pomysłów, taki co nie tylko pożartuje z ministrantami, ale
i pogra z nimi w piłkę, zabierze na wycieczkę, pokazuje że
duchowny nie musi być sztywny, wyniosły. On chce pokazywać
wizerunek Boga, który nie jest karzący, ale kochający. I stąd też
takie nasze rozdarcie. Tak naprawdę bardziej lubimy jego, a nie ją.
Tylko komu zatem wierzyć w takiej trudnej sprawie? Czy ona jest
zaślepiona i chce pozbyć się kogoś kto burzy jej zdaniem ład w
jej szkole, wprowadza zbyt dużo wolności, czy też on jest tak
pewny siebie i zakłamany, by tak dobrze udawać...
MaGa:
Faktyczne. Człowiek zmuszony żyć w kłamstwie, po latach osiąga w
tej mierze mistrzostwo. Osobę miłą, naiwną, typ jaki
reprezentowała siostra nauczycielka, łatwo zwieść ciepłym
słowem, wpędzić w poczucie winy, zasiać w niej ziarno
wątpliwości… Ona nie chciała nikogo urazić, nikomu sprawić
przykrości, w jej wyobrażeniu może lepiej nic nie robić, siedzieć
cicho. Sama nie wiem jakbym się zachowała na jej miejscu.
R.:
I to właśnie w tej sztuce jest najciekawsze. Wątpliwość. Co
będzie większą krzywdą: oskarżenie kogoś niewinnego czy
pozostawienie bez reakcji czyjejś możliwej krzywdy. A przecież
dyrektorka, gdy usłyszała od jednej z nauczycielek o jej
podejrzeniach, wcale nie ogłasza tego światu, a raczej sugeruje, że
lepiej by było gdyby ksiądz sam zrezygnował z uczenia. Chce
chronić chłopca za wszelką cenę, choć przecież nie ma dowodów,
nie jest pewna tego co się wydarzyło.
MaGa:
Do tego, wraz z rozwojem akcji okazuje się, że jedyny czarnoskóry
chłopiec w szkole, ten od którego wszystko się zaczyna, wykazuje
skłonności, które mogą wiele sugerować. Co za sobą pociąga
kolejne wątpliwości: czy ksiądz mu pomaga, bo jako jedynemu
czarnoskóremu jest w szkole źle czy może dlatego, że ojciec go
katuje nie widząc innego sposobu na zrobienie z niego mężczyzny? A
może dlatego, że taki chłopiec jest najłatwiejszym łupem?
R.:
Dziecko zawsze będzie łatwym łupem i paradoksalnie im bardziej
potrzebuje pomocy, wsparcia, tym bardziej narażone jest też na
skrzywdzenie. Odrobina ciepła, zainteresowania, sympatii, wzbudzenie
zaufania, a potem... Aż groza bierze...
Zwykle w przedstawieniach wyraźne jest zajęcie stanowiska: mamy albo ofiarę i oprawcę albo niesłusznie oskarżonego i batalię o godność. Tu widz zmuszony jest sam do zajęcia jakiegoś stanowiska i wcale mu się tego nie ułatwia.
Zwykle w przedstawieniach wyraźne jest zajęcie stanowiska: mamy albo ofiarę i oprawcę albo niesłusznie oskarżonego i batalię o godność. Tu widz zmuszony jest sam do zajęcia jakiegoś stanowiska i wcale mu się tego nie ułatwia.
MaGa:
Co kolejna scena – to kolejna wątpliwość. Dlaczego matka dziecka
nie chce wiedzieć o tym co się dzieje w szkole? Dlaczego hierarchia
kościelna ustala procedury, między którymi można wiele ukryć?
Takich „dlaczego” jest coraz więcej, a my nie znajdujemy na to
odpowiedzi. Rodzą się więc zarówno kolejne pytania jaki i kolejne
rozterki. Jak chociażby ta ostatnia wypowiedziana przez siostrę
dyrektorkę. Dotyczyła tego, że może źle oceniła księdza czy
raczej tego, że nic nie udowodniła i spuściła go z oka?
R.:
A może jeszcze czegoś innego? Może własnej wiary i swojego
miejsca w instytucji, która ją zawiodła? A może doświadczenia
tego, że przez własny chłód, zasady i dystans jaki stwarza, nie
potrafi przekonać do siebie ludzi, że wolą wierzyć komuś kto
jest dużo swobodniejszy w kontakcie, mniej rygorystyczny. Znowu
fajne pole do rozważań.
Cały czas rozmawiamy o fabule, a jak ci się podobało wykonanie?
Cały czas rozmawiamy o fabule, a jak ci się podobało wykonanie?
MaGa:
Świetnie grali. Według mnie to był bardzo wyrównany aktorko
spektakl. Nawet matka dziecka, która zjawiła się tylko na chwilkę
zrobiła na mnie potężne wrażenie. Matka, biała kobieta z
czarnoskórym synem, który jest jednak „inny” wie jak słabe
ma atuty w rękach, a jednak umie zawalczyć o syna, postawić się i
zyskać szacunek. Choć i ona będzie musiała odpowiedzieć sobie na
pytania w przyszłości, więc i ona pozostanie ze swoimi
wątpliwościami. Jak tak teraz myślę to ten spektakl nie mógł
mieć innego tytułu.
R.:
Tytuł był oczywisty. I w tej adaptacji połączonych sił Teatru im. Kochanowskiego z
Opola i Teatru Śląskiego , jeszcze bardziej uwypuklony został fakt
iż wszystko pozostaje w sferze domysłów, obaw. Nie oglądamy, jak
choćby w filmie scen z udziałem uczniów, wszystko rozgrywa się
między czwórką dorosłych.
MaGa:
Bardzo mi się podobała scenografia. Teraz po spektaklu jeszcze
bardziej. Jakby przeszklona klatka, surowa przestrzeń i kilka
krzeseł. Aktorzy w niej wyglądali jakby w zatartych konturach,
tacy niejednoznaczni. Czy zimna dyrektorka uratowała może tego
chłopca? Czy dzięki jej determinacji ochroniła innych chłopców,
a czarnoskóremu zapewniła lepszy start? Czy mimozowata nauczycielka
zda sobie sprawę na co teraz zwracać uwagę? Czy to co teraz jest
jej wyrzutem sumienia z czasem doprowadzi do dumy, że jednak kogoś
ochroniła?
R.:
Gdy wychodzisz po spektaklu poruszony, pełen pytań i długo o nim
myślisz, znak że był wart zobaczenia. My obejrzeliśmy go w ramach
gościnnych występów w Warszawie, może i Wam uda się go upolować
gdzieś w Polsce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz