
Na początek coś o czym już kiedyś pisałem. Pamiętacie reportaż Ja, Olga Hepnarova?
To co tam było dla nas pewną zagadką, w filmie również ma podobny charakter. I może dobrze? Nie jest łatwo odpowiedzieć na pytanie czemu ktoś postanawia zabić ileś osób i nie ma z tego powodów wyrzutów sumienia. Dla socjalistycznych społeczeństwa był to tym większy szok, bo przecież władza twierdziła, że taka patologia to jedynie na zgniłym zachodzie. Film stara się pokazać skomplikowaną osobowość bohaterki, ani specjalnie jej nie broniąc, nie tłumacząc, a jednocześnie nie jest jawnym oskarżeniem o jakieś zaburzenia psychiczne. Czujemy samotność tej dziewczyny, tragizm jej sytuacji, tym bardziej że jej otoczenie uważa jej skargi za jakieś fanaberie.

Można się zastanawiać czy jej czyn i potem brak chęci obrony, pragnienie kary śmierci nie było jakąś formą popełnienia samobójstwa, tyle że z obarczeniem winą za to kogoś innego. Z różnymi pytaniami widz pozostaje do końca, podobnie jak przy lekturze książki. Próbujemy zrozumieć Olgę, a nie ją usprawiedliwić.
Widzimy jej zmienne emocje, wybuchy agresji, chłód ze strony bliskich i chyba zabrakło jedynie tego co w książce również jest: lęku, który potem, już w celi jednak sprawiał, że chwilami zaczynała się zmieniać, nie była już tak pewna swojej roli jaką postanowiła grać. Trochę zbyt mocno też skupiono się chyba na orientacji seksualnej, poszukiwaniach przez Olgę bliskości, tak jakby ten aspekt był tu najważniejszy.

****
Tak się złożyło, że w obu filmach Polacy mieli spory udział jako koproducenci. Ja, Olga Hepnarova zrobiona została z Czechami, a drugi z filmów, czyli Listopad z Estończykami.
Brakuje dobrych definicji by dobrze go opisać, bo są tu i elementy fantasy, ludowej baśni, ale i horroru. Dziwne stwory biegają po polach, diabeł czyha na ludzkie dusze, a żywi ucztują ze zmarłymi. Fabuła niby prosta (ona kocha jego, ale on kocha inną), to jednak te scenki poboczne stanowią o uroku "Listopada". Niektóre mogą nas rozbawić, a inne ciut zniesmaczyć, trudno jednak odmówić twórcom pomysłowości.


I warto dodać: ta baśń nie należy bynajmniej do tych słodkich, co to się dobrze kończą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz