
O zamachu na Reinharda Heydricha, nazistowskiego protektora Czech i Moraw mówi się, że to jedyny udany zamach w trakcie II Wojny Światowej na tak wysokiego oficera. Jest więc o czym opowiadać, czym się chwalić. Choć nie ma tu triumfalizmu, bo i koszta tej akcji były ogromne.
Od początku zresztą ten wątek jest akcentowany. Jeden z członków ruchu oporu (grany właśnie przez Dorocińskiego) protestuje, nawet nie z powodu niewykonalności akcji, ale jej ewentualnych konsekwencji. Londyn wydał rozkaz, przysłał dwóch młodych chłopaków, którzy nie specjalnie znają realia i tam nikt nie ma wątpliwości - akcja będzie prestiżowa i pokaże odwagę narodów Czechosłowacji. I co z tego, że się udaje, skoro Niemcy w odwecie zabijają ponad 5 tys. osób, zrównawszy z ziemią m.in. miasteczko Lidice.
Film opowiada o przygotowaniach, samym zamachu i o tym jak trudno potem było się ukrywać - niestety z wykonawców akcji nie przeżył nikt, mimo że jakiś czas udawało im się pozostać poza rękoma hitlerowców. Otoczeni zginęli w walce. Ta finałowa strzelanina mam wrażenie, że jest mocno naciągana - tak po amerykańsku - bo ich się kule nie imają, natomiast oni zabijają wrogów dziesiątkami. Cóż, właśnie tego nie lubię w kinie wojennym gdy kręci się je nie patrząc na realizm, a na uwypuklenie bohaterstwa.
Mimo wszystko film nawet niezły, bo i historia ciekawa (i mało u nas znana).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz