Kolejny
spektakl baletowy Teatru Bolszoj
obejrzany w kinie Praha w ramach cyklu nazywowkinach.pl, tym razem „Śpiąca
królewna” do muzyki Piotra
Czajkowskiego, w choreografii Jurija Grigorowicza (wg Mariusa Petipy), ze
słowem wstępnym wygłoszonym przez ognistowłosą Katarzynę Gardzinę-Kubałę.
To piękny
balet. Jest taki bajkowy, delikatnie „opowiedziany” ruchem. Niby znana bajka,
niby wszystko wiemy, ale jakże trudno wyczarować ruchem miłość, zakłopotanie,
wściekłość i wszystkie inne emocje, które targają człowiekiem, a balet Teatru Bolszoj
tę sztukę doprowadził do perfekcji. Ten spektakl to (jak mówią znawcy)
encyklopedia baletu, bo nastawiony jest na popisy poszczególnych tancerzy, na
duety i ogromne sceny zbiorowe. Żeby ten balet mógł pokazać cały swój urok
zawarty w choreografii potrzebny jest ogromny zespół baletowy, który posiada
dużą ilość wspaniałych solistów i ogromną rzeszę tancerzy „pomniejszych”.
Niewiele jest takich zespołów na świecie, dlatego zobaczyć „Śpiącą królewnę” w wykonaniu najlepszego
baletu klasycznego świata, to jest nie lada gratka. I nie żałuję ani minuty
spędzonej w kinie Praha. Tak wielkie widowisko baletowe to zapewne też przegląd
tego co kryje zespół –można zobaczyć kto
jak tańczy, a ponieważ Teatr Bolszoj to sami wspaniali tancerze – mamy więc
przed oczyma mistrzowskie wykonanie każdego tańca, każdego popisu. A w „Śpiącej
królewnie” główne role tańczyli najlepsi pierwsi soliści: jako księżniczka
Aurora – Olga Smirnowa, a jako książę Desire – Siemion Czudrin. Ich gracja
ruchów, dopracowane do końca figury, delikatność w skokach i piruetach… co by
nie powiedzieć – mistrzostwo. Gdyby momentami pointy nie skrzypnęły o podłogę
miałoby się wrażenie, że pływają w powietrzu. Obok nich przepięknie
prezentowała się wróżka Bzu (Julia Stiepanowa),
a zła wróżka Carabosse w wykonaniu Aleksieja Łoparewicza, była wręcz
niesamowita. Ostatni akt to niemal same popisy taneczne – w zabawie biorą
postaci z innych bajek, mamy więc i Wilka z Czerwonym Kapturkiem, Kopciuszka z
ukochanym, Kota w butach wraz z Biała Kotką,
Błękitnego Ptaka (z baśni perskiej) z księżniczką Floriną oraz Wróżki
klejnotów. Jeśli każda z tych postaci posiada przepiękny kostium, który widzom
pozwala odgadnąć kogo przedstawia – to proszę mi wierzyć – jest to czysta
magia. Mnie osobiście najbardziej podobał się Błękitny Ptak (Artiom Bieliakow).
Do tego
jeszcze tańce zbiorowe – poezja nie balet. Długo w pamięci będę miała scenę
kiedy Wróżka Bzu roztacza wizję śpiącej Aurory przed księciem, a kilkanaście
tancerek tworzy jakby świetlistą poświatę-zasłonę pomiędzy którą przemyka się
duch Aurory. Ma się wrażenie, że to wszystko drga w powietrzu, unosi się nad
ziemią. Patrząc na tę scenę zdałam sobie sprawę jak mistrzowsko sterowano
światłem, co ono potrafi wydobyć z kostiumu, jak podkreślić bajkowość obrazu.
Cudo. A takich scen zbiorowych było sporo.
Ale nie
tylko taniec tworzy ten piękny baśniowy świat. Piękne kostiumy , niezliczona
ilość przedziwnych postaci pomniejszych, które składają się na bajkowy obraz
całości, np. diabły zaprzęgnięte w służbę złej wróżki… one pełzną po podłodze
jak zjawy spod ziemi, lub stapiają się ze złą wróżką niemal w jedność. Piękne,
zaskakujące… Rekwizyty: łódź płynąca we mgle, pojazd złej wróżki ciągnięty
przez diabły – dopełniają całości.
Już niebawem
skończy się moja przygoda z baletem Teatru Bolszoj. Jeszcze dwa spektakle i
będę miała obejrzane wszystkie dotychczas transmitowane. I trochę mi żal, że to
już, bo jako laik w tej dziedzinie zaczęłam ze spektaklu na spektakl wyłuskiwać
coraz więcej rzeczy, które kiedyś mi umykały; a to w jaki sposób partnerzy
pomagają partnerkom np. przy kręceniu piruetów, jak pomagają utrzymać rękoma
równowagę, jak „dokręcają” dłonią obrót, ile wysiłku wymaga podrygiwanie na
jednej ugiętej nodze, mając drugą przed sobą, ile wysiłku trzeba włożyć, żeby
unieść partnerkę do góry jakby była piórkiem. O tym się nie myśli, a takich
różności można się nauczyć oglądając balet z zainteresowaniem.
Taniec,
malarstwo, muzyka, rzeźba – to sztuka. Wydaje się, że można bez nich żyć, że
możemy ich nie oglądać. Ale to tak jak z powietrzem, miłością, dobrocią – też
ich nie widać, a bez nich jakoś nie tak to życie wygląda, czegoś brak w duszy.
I może właśnie balet napełni czyjąś duszę radością, uczyni życie lepsze,
wartościowsze, pełniejsze… Warto próbować.
MaGa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz