Mam do napisania trzy notki teatralne, w tym tygodniu kolejne trzy spektakle, widzę więc, że ta jedna notka dziennie to nawet mało, by o wszystkim napisać :) A kiedyś się wydawało, że nie będzie o czym pisać... Teraz mogę liczyć jeszcze na wsparcie M. więc o systematyczność wpisów nie muszę się martwić. Może jedynie o to, że każdy nowy przesuwa trochę do historii poprzednie, skazuje je na mniejszą oglądalność. Mam nadzieję jednak, że kto chce, to je znajdzie.
R
R
[...] tango to
taniec, który trafia do serca. Jest w nim dramatyzm i pożądanie,
niezobowiązujące poddanie się partnerowi i bliskość, która trwa
tylko przez chwilę, ale którą długo się pamięta. Wszystko
zależy od tego, z kim się tańczy. /J.L. Horst/
Nostalgiczny
spektakl o życiu. A może o tangu, ukochanym tańcu bohaterki. Bo
przecież w życiu kochamy, targają nami różne emocje, przeżywamy
problemy, a tango to taniec, który to odzwierciedla. A jeśli
dodatkowo jest się wielbicielką tego tańca… zawsze się znajdzie
odniesienie życia do tanga i odwrotnie.
Spektakl
napisany w oparciu o prozę Myśliwskiego, wyciszony, momentami
smutny, momentami czuły, o relacjach między kobietą a mężczyzną,
a w tym między matką i synem. Łączący w całość postacią
kobiety, której już nie ma, a która opowiada o codziennych
problemach, z którymi wszyscy się zmagamy, kłopotach, których
doświadczamy, małych troskach i radościach, o relacjach ze
spotkanymi na naszej drodze ludziach. Jak mówi sama Grażyna
Barszczewska: „Takie tango życia, tango codzienności, porywów
namiętności i czułości”.
Na
scenie tylko dwie osoby: duch Matki (Grażyna Barszczewska) i Syn
(Dominik Łoś) – porządkujący mieszkanie po jej śmierci. Świat
realny Syna i nierealny Matki w spektaklu subtelnie łączy się ze
sobą tworząc bajkowe i zaskakujące sytuacje. Dla Matki tango
zawsze było ucieczką od rzeczywistości,
od
szarości dnia codziennego, od
(nie)spełnionych marzeń i oczekiwań, dla Syna może dopiero stać
się ważne.
Każdy
z nas chciałby zatańczyć tango życia w równych rytmach dwóch
serc. Ale nie zawsze to się zdarza. Bo jeśli życie przyrównamy do
tanga to dobrze by było nauczyć się najpierw kroków tego tańca
nim zaprosimy do niego drugą osobę. Jak mówi Matka: „Kto nie
umie tańczyć tanga, ten w ogóle jakby żyć nie umiał. Najpierw
choćby w tańcu dobrze się sprawdzić …”. I cóż nam zostaje
wobec tego? Uważać jak tańczymy, bo życiowy parkiet bywa śliski.
Z drugiej strony – zatańczyć tango w równym rytmie, nie myląc
kroków, celebrując figury tańca – czy może być coś równie
pięknego?
Ten
spektakl nie każdemu przypadnie do gustu, za dużo w nim nostalgii,
nie każdy to lubi. Jednak polecałabym go jednak zobaczyć, ze
względu na grę Grażyny Barszczewskiej. Jako Matka jest typową
Matką-Polką, zaradna, niekiedy pyskata, czuła i kochająca,
swojska. A jednocześnie jest w niej ogromna elegancja ruchu,
postawy, mówienia. Takich aktorów coraz mniej na naszych scenach. A
szkoda.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz