85 lat i kolejne książki regularnie pojawiające się na rynku - nie każdy by tak potrafił. Jeffrey Archer ma jednak chyba to we krwi, nie eksperymentuje za wiele, pisze historie dość klasyczne, a mimo to wciągające i sprawiające przyjemność. Może gdybym czytał je jedna za drugą, miałbym jakiś przesyt słodyczy, ale gdy robię sobie przerwę, te jego pomysły na przekręty, na budowanie intrygi, przegrane przestępców i wygrane sprawiedliwości, wcale się nie nudzą.
Zwłaszcza gdy poznało się już tych bohaterów, powraca się do nich z przyjemnością. William z każdym tomem dostaje nowe zadania, nowe stanowisko, awansuje, a choć czarne charaktery stające na jego drodze raczej się nie zmieniają, nie ma nudy - to raczej rozgrywka, w której stawka wciąż rośnie i rośnie.
Tym razem rozgrywka idzie m.in. o obraz Rubensa, który podobno za skrócenie wyroku miał zwrócić do muzeum Miles Faulkner, milioner i cwaniak, z którym Warwick toczy walkę praktycznie od początku cyklu. Arcydzieło niestety wciąż wisi w jego prywatnym mieszkaniu, a on bezczelnie śmieje się z naiwności tych którzy uważają inaczej. Powstaje tajny plan, dość ryzykowny i szalony, by jakoś podmienić te obrazy, oryginał zabierając tam gdzie jego miejsce. Niestety o całej akcji dowiaduje się Faulkner i ma czas, by przeprowadzić odwet.
Zwłaszcza gdy poznało się już tych bohaterów, powraca się do nich z przyjemnością. William z każdym tomem dostaje nowe zadania, nowe stanowisko, awansuje, a choć czarne charaktery stające na jego drodze raczej się nie zmieniają, nie ma nudy - to raczej rozgrywka, w której stawka wciąż rośnie i rośnie.
Tym razem rozgrywka idzie m.in. o obraz Rubensa, który podobno za skrócenie wyroku miał zwrócić do muzeum Miles Faulkner, milioner i cwaniak, z którym Warwick toczy walkę praktycznie od początku cyklu. Arcydzieło niestety wciąż wisi w jego prywatnym mieszkaniu, a on bezczelnie śmieje się z naiwności tych którzy uważają inaczej. Powstaje tajny plan, dość ryzykowny i szalony, by jakoś podmienić te obrazy, oryginał zabierając tam gdzie jego miejsce. Niestety o całej akcji dowiaduje się Faulkner i ma czas, by przeprowadzić odwet.
To jest właśnie o Archera bardzo charakterystyczne - przekręt, jakieś oszustwo, które w pewnym momencie napotyka na jakąś przeszkodę, bo policja albo ktoś inny "dobry" znajduje sposób by utrzeć nosa złoczyńcom. Czasem budowane jest kolejne piętro i te zwroty akcji następują kilkukrotnie. I choć koniec zwykle jest przewidywalny bo jest na korzyść "dobrych", to czasem poniesione koszta są ogromne albo zwycięstwo nie jest tak ostateczne jak by się tego chciało.
Ta walka wciąż trwa, bo ten kto ma dużo kasy, a wie przez kogo trochę jej stracił, będzie starał się za wszelką cenę zemścić. I nie wystarczy jakieś brutalne morderstwo. O nie. U Archera wszystko dzieje się elegancko, powiedziałbym w rękawiczkach, bo też jego bohaterowie to często ludzie z wyższych klas albo do nich aspirujący. Czym więc można najlepiej ukarać policjanta? Na przykład tym iż uznany zostanie za przestępcę lub nieudacznika i zostanie ze służby wydalony. A gdyby tak ukraść mu sprzed nosa chronione przez niego brytyjskie klejnoty koronne?
Czyta się to z przyjemnością, a nawet jeżeli tym razem trochę obrazki z życia rodzinnego trąciły nudą, to może dla kogoś akurat będzie to atut - poprzez dzieci Williama poznajemy sporo ciekawostek związanych z tymi skarbami narodowymi, ich historią.
Niektórzy twierdzą, że to trochę nierealny świat, sztuczny, zbyt grzeczny. Ale to tak jakby mieć pretensje do Agathy Christie że jej bohaterowie nie używają słów z rynsztoka i nie przypominają psychopatów. To wciąż ma pewien urok i stanowi fajną odskocznię od książek pełnych przemocy, wulgarności.
Sprawiedliwość teoretycznie powinna zatriumfować, przekonajcie się zatem czy i tym razem się uda. A nawet jeżeli nie, to Warwick nie z tych, którzy upadają na duchu i wyrzekając się wartości - ona będzie je wpajał dzieciom, ale i walczył o nie do utraty tchu. Nawet czasem trochę naginając prawo :)