Przyznam się do czegoś. Nie lubię pokazów prasowych i nie przepadam za premierami. Na tych pierwszych czasem nawet nie ma okazji zobaczyć całości spektaklu, bo fotografowie i stacje telewizyjne zainteresowane są krótką migawką okraszoną krótką notką prasową. Na tych drugich rzeczywiście miło zasiąść na widowni wśród wielu znanych i lubianych osobistości, jest wspaniała atmosfera... Ale wiecie co? Przedstawienie i grający w nim aktorzy muszą się "dotrzeć" w zetknięciu z publicznością.
Dopiero wtedy nabiera to tego ostatecznego, perfekcyjnego kształtu, przychodzi większa swoboda, czasem nawet trochę eksperymentowanie z większą lub mniejszą ekspresją, czuć chemię między postaciami.
Czemu o tym wszystkim piszę? Ano mam trochę kłopot, bo chciałbym napisać o sztuce, którą widziałem w Teatrze 6. Piętro w ramach pokazów przedpremierowych (z publicznością!). Jednak już wiem, że po tych kilku przedstawieniach, dokonano dość istotnych zmian, ingerując m.in. poprzez rezygnację lub modyfikację pewnych scen. Kształt ostateczny będzie więc inny i chyba by napisać o wrażeniach należałoby zobaczyć go raz jeszcze, sprawdzić co reżyser i grający aktorzy wyczuli w pracy z tym materiałem na żywo, w kontakcie z publiką. I czy zmiany były zbieżne z moimi odczuciami czy wrażeniami po obejrzeniu wersji pierwotnej. No przyznajcie, że sytuacja niełatwa. Pewnie lepiej byłoby odłożyć notkę na rok przyszły, z drugiej strony, uruchomiło się we mnie już sporo emocji, które warto by uchwycić, wszak są to sprawy bardzo ulotne. Łapcie więc notkę, jednocześnie obiecuję iż jeżeli uda się zobaczyć [Things We Do for] LOVE ponownie, to dopiszę jakieś swoje refleksje, powstanie więc dłuuuugi tekst.
Zacznijmy nawet nie od samej fabuły, tylko od pomysłu na jej pokazanie, bo jest on dość ciekawy. Na scenie widzimy przestronne mieszkanie w wiktoriańskiej kamienicy. Z prawej strony widzimy schody, prowadzące w górę i dość wysoko niewielką przestrzeń, w której widać fragment kolejnego mieszkania - podłogę, kawałek łóżka, nogi krzesła. Z lewej zaś znowu schodki i na zupełnie innej wysokości kolejną dziurę w murze, przez którą widać sufit, ściany, czyli górą część innego pomieszczania. Akcja będzie przenosić się pomiędzy tymi trzema planami i czasem będziemy widzieć aktorów w pełnej krasie, czasem jedynie ich nogi, a czasem znowu górną część ciała. Efekt naprawdę fajny.
O czym [Things We Do for] LOVE jest? Jak sugeruje sam tytuł: o miłości, o tym co ona z nami robi, do czego jesteśmy zdolni, gdy nas zaślepi.
Właścicielka kamienicy Barbara (Anna Dereszowska), zajmująca parter, od dłuższego już czasu podnajmuje suterenę Glbertowi (Lesław Żurek), w zamian za pomoc w różnych naprawach i remontach. Nie wie, że ten skrycie się w niej podkochuje, choć cały czas wydaje mu się, że jest ona po prostu dla niego nieosiągalna, jakby z innych sfer. Kobieta od dawna jest samotna, choć podkochuje się trochę w swoim szefie, który niestety nie zwraca na nią uwagi. Mieszkanie jest dla niej ostoją, w której odpoczywa, marzy, urządzając ją na swój sposób. I oto do tego poukładanego świata wkrada się trochę chaosu. Nikki (Joanna Liszowska) - przyjaciółka z dawnych lat szkolnych, wciąż wpadając w jakieś sercowe kłopoty, związała się z Hamishem (Marek Kalita), mężczyzną żonatym, który obiecał jej nowe życie. On zostawia swoją rodzinę, budują dom, ale na czas przejściowy potrzebują wynająć jakiś kąt i oto są. Ona ze swoimi rozedrganymi emocjami, z trochę zadufanym w sobie gościem, żywiołowa, spontaniczna i nie skrywająca się ze swoją uczuciowością. Z tego będzie konflikt. Ale kto wie, może również coś więcej?
Alan Ayckbourn to dramatopisarz znany i ceniony, bynajmniej nie mamy tu jednak do czynienia z odcinaniem jakichś kuponów od znanych i ogranych pomysłów, podlizywaniem się publiczności, sięganiem po proste zagrywki na wzbudzenie śmiechu. Owszem - pojawiają się sceny zabawne, ale to zdecydowanie nie jest klimat komediowy. Może dlatego, że w tych scenach gdy widzimy jak coraz bardziej bohaterowie odchodzą od racjonalnych decyzji, od swoich przyzwyczajeń, zaczynają kłamać, coś ukrywać, przeczyć samym sobie, robić rzeczy, których sami nie rozumieją, obiecywać że nigdy więcej, zdajemy sobie sprawę, że i nam zdarza się postępować podobnie.
Teatr 6. Piętro po raz kolejny (choćby po Bliżej, czy po Edukując Ritę), zaprasza nas do przyjrzenia się uczuciom i temu co one z nami robią, starając się o tym opowiedzieć jak najbardziej współczesnym językiem. Reżyserujący spektakl Dyrektor artystyczny teatru Eugeniusz Korin, opowiada nam historię nieoczywistą zarówno w samym przebiegu, jak i finalnym przesłaniu. Widz może wyjść trochę rozdarty, gdy nie dostaje oczywistych wskazówek kogo i za co ma potępić lub pochwalić, jak ocenić dokonywane wybory i próbować odpowiedzieć sobie na pytanie o to gdzie było prawdziwe uczucie, a gdzie jedynie chwilowa fascynacja.
Doceniam na pewno pomysł scenograficzny, ciekawe było wykorzystanie muzyki MUSE, choć była ciut zbyt głośna i mało pasowała do klimatu tej historii. A może chodziło o podkreślenie rodzącego się szaleństwa, zaprzeczenie sielankowym wyobrażeniom o parach trzymających się za rączki? Ryzykujesz wszystko co sobie poukładałeś w życiu, by iść... no właśnie za czym? I jaką mając pewność, że to na pewno to?
To szaleństwo czuje się też w czwórce aktorów, którzy z czasem pokazuję nam swoją, czy też granych postaci, drugą twarz. Jest intensywnie, ciekawie, choć jak na trzygodzinny spektakl, długo czekaliśmy na jakiś moment przełomu, nie ukrywam że trochę całość się dłużyła. Ciekaw jestem więc tego jaki kształt przybierze ostatecznie to przedstawienie. Na pewno nie szukajcie w nim jednak prostej i lekkiej komedii, raczej nastawcie się na grę psychologiczną i tragikomedię o różnych obliczach miłości.
[Things We Do for] LOVE - Teatr 6. piętro - więcej o spektaklu tu
Obsada:
Barbara Trapes - Anna Dereszowska
Nikki Stanwick - Joanna Liszowska
Hamish Alexander - Marek Kalita
Gilbert Fleet - Lesław Żurek
Inscenizacja i reżyseria - Eugeniusz Korin
Przekład - Małgorzata Semil
Opracowanie tekstu - Eugeniusz Korin
Scenografia - Dariusz Walaszczyk
Kostiumy - Agata Stanula
Układ taneczny - Anna Głogowska
Opracowanie muzyczne - Eugeniusz Korin
Muzyka użyta w spektaklu - MUSE
Animacje - Badi Badi
Kierownictwo muzyczne - Tomasz Szymuś
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz