Po "Nigdy, nigdy, nigdy", które naprawdę mnie zainteresowało, miałem duże nadziej, ale i obawy co do kolejnego tytułu autorstwa młodziutkiej Linn Strømsborg. I o ile w pierwszej powieści jakoś udało jej się zbudować taką narrację, że nawet jeżeli nie rozumiemy argumentacji bohaterki, przyjmujemy ją z zainteresowaniem, to tym razem mam wrażenie, że wyszło średnio. Myślę, że odnajdą się w niej głównie te osoby, które gdzieś czują/czuły podobnie, ale całą resztę (w tym również mnie) bohaterka raczej irytuje niż zaciekawia. Nosi w sobie gniew, ale nie za bardzo potrafi wskazać jego źródło, jego ukierunkowanie. Ba, może nawet jest wściekła na samą siebie, dlatego że czuje to co czuje i nie za bardzo potrafi sobie z tym poradzić.
Czy to tak jak poprzednio książka głównie o kobietach i dla kobiet? W sumie pewnie tak, choć akurat ten gniew na to, że świat czegoś od ciebie oczekuje, a ty nie bardzo sobie z tym radzisz, to rzecz chyba bardziej uniwersalna, nie ograniczona tylko do płci pięknej.
Strømsborg interesuje jednak tylko właśnie ten kobiecy punkt widzenia, tak jakby ta konieczność spuszczenia czasem powietrza, niczym z wentyla bezpieczeństwa ograniczała się jedynie do pań. Społeczeństwo narzuca pewne wizje obowiązków, stawia oczekiwania również wobec mężczyzn, a partnerka w ostatnich dekadach chyba równie często jak i partner w związku artykułuje swoje potrzeby, którym trzeba stawić czoła. Oczywiście gdy są dzieci, dochodzi ten element dodatkowej roli: matki, opiekunki, pewnie jest trudniej. Gdy jest nierówny podział obowiązków, inne widzenie ról, jest trudniej. I to wkurwienie bohaterki po części rozumiemy.
Niestety to nie są jedynie pojedyncze dobre sceny i celne kawałki refleksji, do wyłapania z jej strumienia świadomości. Gdyby tak było - pewnie odbiór byłby inny. Gdy jednak cała fabuła zamyka się jedynie do tego, to zaczynamy odbierać to jako zwykłe marudzenie, z którego niewiele wynika. Złość na innych, na życie, na siebie za to że się wściekam... Że trauma z dzieciństwa, że za szybko dziecko, że związek do dupy, że się nie układa, że można by inaczej... Ale jak? Jak znaleźć w sobie spokój i ukojenie tego gniewu, nauczyć się z nim żyć, żeby tak bardzo nie uwierał.
Dobrze że to krótkie, bo inaczej byłoby mało strawne. A tak? Ciekawe i dość mocne, jednak w mojej ocenie nie tak dobre jak pierwsza książka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz