środa, 6 grudnia 2023

Informacja zwrotna, czyli muszę sobie tylko przypomnieć

Arkadiusz Jakubik zdecydowanie ma szczęście albo też ogromny dar do rozpoznawania dobrego scenariusza, by potem zagrać taką rolę, jaką zapamięta się na długo. I dobrze że to również seriale. Po Klangorze, oto pojawia się w ekranizacji powieści Jakuba Żulczyka i znowu robi fenomenalną robotę. Ja wiem - książka jest świetna to i scenariusz trudno spieprzyć, ale przecież wiemy że nie zawsze wszystko się udaje. Tu choć może aż za bardzo skupieni jesteśmy na bohaterze, giną pozostałe postacie, to historia wciąga i trzyma za gardło.

Marcin Kania budzi się upojony w mieszkaniu swojego dorosłego syna, nie bardzo pamiętając wydarzenia ostatniej nocy. Nie może się do niego dodzwonić, nie potrafi wyjaśnić skąd się wziął w jego domu, ani czemu, skoro próbuje naprawić swoje życie od jakiego czasu chodząc na terapię, znowu zapił. Czyżby się pokłócili? A może jednak zadziało się coś bardziej potwornego, czyli porwanie? Marcin jak przez mgłę próbuje odtwarzać ostatni wieczór i mimo, że policja mu to odradza, rozpoczyna własne śledztwo.


Swoimi podejrzeniami zaraża żonę, znajomą z terapii, a kolejne odkrywane tajemnice coraz bardziej wszystkich przerażają. Syn Marcina, świetny informatyk, od niedawna związał się ze stowarzyszeniem broniących lokatorów kamienic, które mniej lub bardziej brutalnie przejmowali nowi właściciele. Im więcej ojciec się dowiaduje, tym bardziej wszystko zaczyna mu się układać w spójną historię, która coraz bardziej go przeraża, bo być może jego znajomi mogli w porwaniu maczać palce. Wspomnienia o tym jak to w którymś momencie kumple z kapeli punkowej przypomnieli sobie i Marcinie i wciągnęli go do biznesu, przeplatają się ze scenkami z życia rodzinnego. Nie ma co ukrywać święty nie był i dlatego potem postanowił wynagrodzić dzieciom lata zaniedbać, kupując im wszystkim mieszkania. Alkohol sprawił, że jego małżeństwo się rozpadło, ale przecież próbuje to teraz naprawić, prawda? 

Cały czas, niby świadomy swoich wad, jednocześnie mocno tłumaczy, że inaczej się nie dało, nie potrafił, pokazuje winę innych ludzi, choćby i syna, który jego zdaniem wielokrotnie okazywał mu swoją niewdzięczność. Może dlatego tak ucieszył go ten kontakt i dlatego tak uporczywie teraz go szuka, by udowodnić swoją miłość, to że zrobi dla niego wszystko. Stara się trzymać wszystko pod kontrolą i wierzy głęboko w to, że już nie wrócić na dno, na jakim był jakiś czas temu.

To co przygotował dla nas Żulczyk w finale i co też w serialu otrzymamy, jest niczym walnięcie obuchem w łeb. To już nie thriller, a po prostu dramat o kłamstwie, wiwisekcja człowieka uzależnionego, który tworzy sobie jakieś paranoje, ucieka od prawdy. Bo ta jest cholernie bolesna. 

Zagrane kapitalnie. I może szkoda, że wszyscy pozostali aktorzy są zupełnie w cieniu Jakubika, ale to taki właśnie serial. Przebijanie się przez retrospekcje, ciągła niepewność, miotane podejrzenia, trzymają nas w niepewności do samego końca.
Jedna z mocniejszych rzeczy jakie można było zobaczyć w tv tej jesieni. I nie dość że jedna z mocniejszych, to jedna z bardziej prawdziwych. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz