Kolejny tom serii o Edmundzie, zwanym Kociołkiem oraz jego drużynie to rzecz, która długo nie czekała ani na czytanie, ani też na swoją notkę. Chyba na mało którą kontynuację cyklu czekam tak bardzo, ciesząc się gdy już się ona pojawi jak małe dziecko. I zawsze mi mało. Przygód, humoru, kolejnych rozdziałów... Znowu trzeba pewnie będzie z pół roku czekać na kolejną część.
No dobra, może jeszcze Małe Licho wzbudza we mnie podobne emocje. Ale zauważcie że to podobne klimaty - fantasy, w którym sprawy mroczne przeplatają się z humorem i masą ciepłych rzeczy, przygoda nawet najtrudniejsza z przyjaciółmi nie wydaje się tak straszna, a najbardziej celebruje się domowe, rodzinne wygody i towarzystwo bliskich. Mortka pisze zupełnie inaczej niż Marta Kisiel, ale mimo wszystko jest w tym sporo podobieństw.
Najnowszy tom cyklu o Drużynie, która ośmieliła się zadrzeć ze złem przynosi kolejną odsłonę tego starcia, tym trudniejszego, że początkowo towarzysze są bardzo rozproszeni i trzeba sporo czasu, by na nowo się spotkali. W końcu każdy z nich udał się w inną część krainy, w poszukiwaniu dusz trolli, które podobno mają być największą bronią w walce ze Złym albo gdy to ono położy na nich łapę, powodem ostatecznej klęski dla jego przeciwników.
Kociołek podpadł już kilka razy, psując Złemu plany, ale nie przewidział, że ono namierzy jego karczmę, jego rodzinę i będzie próbowało się zemścić. Początkowo może wyglądać to jeszcze tak, że nie traci się nadziei - w końcu ludzie księcia mają swoje słabości, podróż długa, można więc próbować się jakoś zza krat uwolnić. Potem jednak coraz bardziej staje się jasne, że za przygotowaniami do wojny stoją po raz kolejny siły ciemności, a im nie tak łatwo stawić czoła. Zwłaszcza że nie wiadomo, czy walcząc w jednym miejscu, nie zostawiłeś za sobą bezbronnej rodziny. Przesadzam, jak się okazuje nie taka ona zupełnie bezbronna, ale tak czy inaczej zagrożenie zawiśnie teraz nie tylko nad Drużyną i będą musieli zaangażować wszystkie siły, by zdążyć na czas z ratunkiem.
Jak w poprzednich tomach - może humoru jest ciut mniej, więcej walk, planowania i forteli, czyli wszystkiego w czym Kociołek i jego kompani już dali się poznać. Skoro nie można mieczem, czy czarami (niezastąpiony guślarz Żychłoń), to zawsze można jakimś odwróceniem uwagi i oszustwem, prawda?
O jak się lubi te postacie. Dobre serce i naiwność Edmunda, bezpośredniość Zwierzaka, nieokrzesaność krasnoluda, tajemniczość Elfa, czy święte zaangażowanie rycerza Doli Urgo. No i sztuczki Żychłonia. Tak różni, a tak dobrze im ze sobą, nawet jak się czasem kłócą. Wszyscy uważają, że rodzina Kociołka to także ich bliscy, a ich karczma to ich dom, lepiej więc niech Złe z nimi nie zadziera. Dotąd raczej wpadali na nie przypadkowo, teraz zaś postanowili, że poszukają jego źródła, by je zniszczyć do szczętu. Nie pozostaje nic innego jak tylko czekać na kontynuację.
PS Wspomniałem że mniej humoru? Za to z ciekawością można obserwować jak zmieniają się postacie np. teściowej Edmunda, czy kapłana Doli, który zdaje się stał się kolejnym domownikiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz