Postanowiłem trochę poodkrywać świat komiksów i wrócić do notek im poświęconych. Przez jakiś czas bazowałem na wypożyczaniu, a teraz postanowiłem jednak sprawić sobie trochę przyjemności i zainwestować we własną kolekcję. Szukam nie superbohaterów i akcji, bo to mnie raczej nigdy najbardziej nie rajcowało, ale jakiejś głębi. I tak oto trafiłem na Paco Rocę i jego "Dom".
Album, który można nazwać chyba nie tylko bardzo osobistym, ale i terapeutycznym. Nie tylko autor zawarł tu jakieś wątki i doświadczenia własne, ale i każdy z czytelników może się w tym odnaleźć, jak nie teraz to za jakiś czas. To historia o stracie, żałobie, szukaniu dobrych wspomnień i próbie zachowania jakiegoś śladu. I nie chodzi jedynie o odejście rodzica, bo również ważna jest refleksja nad przemijaniem, uświadomienie sobie, że przecież każdego z nas to czeka. Co wtedy po sobie zostawimy, jak będziemy pamiętani?
Album złożony jedynie z ulotnych wspomnień i spotkania dzieci w domu zmarłego ojca - czy to temat na komiks? Pewnie większość uznałaby że niekoniecznie, a Paco Roca udowadnia jak można poruszyć czymś tak kameralnym, intymnym i w sumie skupionym na chwilach bardzo ulotnych.
Najpierw skupieni na celu: wyremontować, posprzątać, jak najszybciej sprzedać, coraz bardziej doceniają magię tego miejsca. Nie tylko przez szacunek i pamięć względem ojca, ale ze względu na samych siebie - ich dzieciństwo, dorastanie, tak wiele różnych wspomnień wiąże się z tym miejscem. Odcinając się, jakby przekreślali to wszystko jako mało ważne. A przecież za parę lat sami będą musieli dokonać jakiegoś przewartościowania i być może praca w ogrodzie, mało skomplikowane czynności, radość z bycia w naturze, będą dawały im wytchnienie i spokój.
Rozmowy i wspomnienia nie zawsze niosą ze sobą jedynie ciepło i serdeczność, ale to przecież też lekcja życia - jak sobie radzić z trudnymi emocjami, słowami. Lekcja potrzebna każdemu.
Dom był ważny dla ojca, ale dzięki rozmowom rodzeństwo odkrywa powoli dlaczego tak było, jak wiele czasy poświęcił temu miejscu, z nadzieją że oni będą chcieli je z nim dzielić. Każde z nich wyjechało, a on powoli tracił siły i chęć do życia.
Proste, ale bardzo mądre, wzruszające. Dotykasz kawałka czyjegoś życia i możesz zatrzymać się na chwilę z refleksją nad własnym. Całość w spokojnych kolorach, jakby sepii, beżach, co podkreśla jeszcze bardziej trochę melancholijny nastrój. Zmieniające się pory roku, praca, wypoczynek, radość i smutek, dom pełen i dom pusty... I te obrazy z przeszłości, z wytężonych prac wokół domu i teraźniejszość, gdy wszystko jakby się zatrzymało i powoli niszczeje, bo nikt o to nie dba. A może jednak coś się zmieni...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz