Od czasu do czasu fajnie jest sięgnąć po coś innego niż tylko kryminały i thrillery. Nie przepadam za romansami, ale powieści z wątkiem historycznym sięgam z ciekawością, choć trzeba przyznać że mamy już ich tyle iż wcale nie jest łatwo zaproponować jakieś nowe spojrzenie, nowy pomysł.
Miłość, zemsta lub poświęcenie są tak silnymi motywatorami, że człowiek zdolny jest góry przenosić. Ryzykowanie własnym życiem oczywiście nie jest łatwe, jeżeli jednak ma się jakiś cel, czegoś się mocno pragnie...
Anna Rybakiewicz może ciut nas zaskoczyć, bo jej bohaterka, choć działa na terenie Polski, nie jest naszą rodaczką. Ba, jej stosunek do naszego ruchu oporu powiedziałbym że jest dość ambiwalentny. Angela Dremmler zna jednak naszą język równie dobrze jak niemiecki, urodziła się w Szwajcarii, potem jednak los rzucił ją do Niemiec, gdzie na różne sposoby próbowała znaleźć jakieś ślady po swoim bracie z którym utraciła kontakt. Gdy jedna z takich nitek zasugerowała jej Warszawę, kobieta postanowiła obiecać komukolwiek i cokolwiek, byle móc się tam znaleźć.
I tak wchodzimy w historię agentki, która obiecała Abwerze donosił na Brytyjczyków, gdy znalazła się już w Londynie przyznała się im do wszystkiego i obiecała pracować dla nich, aż wreszcie gdy trafiła już do naszej stolicy, musiała jakoś złapać kontakt z Armią Krajową, bo bez tego nie uzyskała by żadnej pomocy. Tylko jak pracować dla trzech służb, dostarczając im jakichś informacji lub dokumentów, jednocześnie nie podpadając żadnej z nich, nie ujawniając ile mówi ich przeciwnikom.
Motyw ciekawy, dość zaskakujący, choć wydaje mi się że dość mało realny. Rybakiewicz zresztą nie skupia się na uprawdopodobnieniu historii, po prostu rozrysowała sobie jakiś schemat, który był jej potrzebny, a potem prowadzi nas przez kolejne punkty zwrotne. Liczą się emocje, ślizgamy się po detalach, ale nie skupiajmy się za bardzo na tym czy one mają sens.
Każdego mogłaby po prostu traktować instrumentalnie, bo przecież ona ma swój cel - odnaleźć jakieś informacje o bracie, z czasem jednak jest to coraz trudniejsze. Bardzo zbliża się do swojego szefa, niemieckiego architekta pracującego dla hitlerowców, Polaków też za bardzo nie potrafi trzymać na dystans, Anglicy są daleko i specjalnie jej nie pomogą, Angela ryzykuje więc coraz bardziej jakąś wpadką, w dodatku nie potrafi pozbyć się dylematów związanych z okłamywaniem ludzi których polubiła. A przecież nie mówi prawdy nikomu, bo nie pracuje tak naprawdę dla nich, tylko chce załatwić sprawę istotną tylko dla niej...
Całą historię jej pobytu w Warszawie poznajemy krok za krokiem w dość specyficzny sposób, bo opowiada ona o tym w zeznaniach, siedząc w niemieckim więzieniu. Wiemy, więc że coś poszło nie tak, pytanie tylko co i kogo tak naprawdę wciąż chce chronić.
Mało tła historycznego, mało tego co ciekawe dla mnie, za to dużo przemyśleń i obserwacji poczynionych przez bohaterkę, patrzącą jakby ciut z zewnątrz na czas okupacji w Polsce. Niektóre wątki i sceny naprawdę ciekawe, aż prosiłoby się o ich pogłębienie, a tu akcja leci na łeb na szyję, jakby autorka nie chciała się rozdrabniać - szkoda, bo dzięki temu może jeszcze bardziej byśmy wciągnęli się w tą historię. W mojej ocenie, po prostu czytadło, w miarę lekkie i mimo trudnych czasów jakie opisuje, nie przeżywa się tu jako czytelnik aż tak wielkich dramatów, jak to czasem w powieściach wojennych (nawet tych obyczajowych) bywało.
Panie zdaje się, że lubią styl Anny Rybakiewicz, ja jednak spodziewałem się jednak trochę większych emocji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz