Drugie spotkanie z Kentaro, czyli Duchem, który tuła się po świecie po tym jak stracił swoją Panią. Nie wiem z czego wynika fakt, że tak bardzo mi przypasowały te historie, może to jakiś sentyment do powieści i filmów z młodości (Shogun), ale niby nie ma tu nic spektakularnego, a mnie wciąga. Córka stwierdziła, że problemem jest to, że nie jesteśmy w stanie jakoś zbliżyć się do żadnej z postaci - to prawda, bo w tym tomie Kentaro jeszcze bardziej jest na drugim planie, wkraczając nań dopiero mocniej w końcówce powieści. A ja i tak czytam z przyjemnością, delektując się raczej klimatami historycznymi, detalami, niż nawet samą fabułą, w której znowu pojawia się trochę elementów fantasy.
Tym razem w centrum naszej uwagi staje klan Nagaty, potężny kiedyś ród, który niestety w tej chwili powoli słabnie. Fukuro, przywódca klanu jest już starszym panem, a jego jedyny syn od lat zmaga się z jakąś dziwną chorobą, która sprawia, że wszyscy spodziewają się że nie pożyje zbyt długo. Starzec i dziecko. Wokół nich ludzie, którzy ich szanują i kochają, ale przecież nie mogą liczyć na jakąś dalszą przyszłość. Mimo to, gdy ziemię klanu zaczynają nękać bandyci, z ich siedziby wyrusza być może ostatnia wojenna wyprawa, by zaprowadzić w imieniu ich pana porządek. Armią przewodzi shomyo Kitsune Hayai, a Duch, którego poznaliśmy w poprzednim tomie, idzie pod jego rozkazami jako zwykły żołnierz.
Samurajowie oraz ashigaru wyruszają by bronić honoru swojego pana, ale i swoich ziem, są armią dużo sprawniejszą niż klan Węży, będący raczej zbieraniną wyrzutków, tyle że przyjdzie im walczyć nie tylko z ludźmi, a z czymś dużo bardziej przerażającym. Opisy walk, choć może nie ma ich zbyt wiele są bardzo smakowite i aż by się chciało, by powieść właśnie w takim kierunku zmierzała, by miała bardziej epicki rozmach. Niestety Saulskiego bardziej interesuje kreślenie jakiejś intrygi, zdrady pałacowej, a nie relacje z pól bitewnych, a przez to tracimy trochę klimatu. W korytarzach i zakamarkach autor może i potrafi rozrysować ładne scenki, nie ma to jednak takiego rozmachu i nasza ciekawość ciut słabnie. Ponownie okaże się, że wielka polityka i ambicje potrafią pchnąć ludzi do naprawdę przerażających rzeczy, a Duch jak zwykle będzie musiał rozstrzygnąć czy wybierze własną zemstę i zobowiązania, czy jednak przyszłość kraju, który będzie wolny od najeźdźców.
Niby sporo tu terminologii i opisów, które mogą wydawać się obce tym, którzy niewiele wiedzą o historii i kulturze Japonii, Saulski jednak nie przytłacza nas swoją wiedzą, buduje historię, która ma być przede wszystkim dość lekka (choć mroczna), czyli łączyć elementy przygody, walki dobra ze złem, poświęcenia, przyjaźni... Nie jest więc hermetycznie. Stworzony przez niego klimat jest tak inny od tego co zwykle otrzymujemy w powieściach fantasy, że cykl Zapiski Stali naprawdę zwraca na siebie uwagę. Jest chwilami brutalnie, co może ciut odstraszać, dla innych jednak to właśnie będzie zaletą powieści.
Może nie jest to uniwersum, które by fascynowało jak choćby opowieści z Meekhańskiego pogranicza Wegnera, czy Szerer Kresa, może i tempo mogłoby być szybsze, a schemat nie tak powtarzalny, ale wiecie co? I tak mi się podobało. Ja wciąż się nie znudziłem i będę polować na tom trzeci.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz