piątek, 6 października 2023

Whistleblower - Kate Marchant, czyli nawet gdy sama już prawie się poddam, będę walczyć za inne kobiety

Ciekawe połączenie - z jednej strony można by uznać, że typowa książka młodzieżowa z wątkiem romansowym i klasycznym pytaniem: kocha czy nie kocha/kocham czy nie kocham. Z drugiej jednak mamy ważny temat społeczny, czyli molestowanie, seksualizację i instrumentalne traktowanie kobiet. Można oczywiście powiedzieć - nic nowego, a ruch #metoo ciągnie za sobą pewne kontrowersje (niesłuszne oskarżenia), ale to właśnie interesujące by przyjrzeć się temu od różnych stron.

Po pierwsze od strony większej społeczności (studenckiej w tym przypadku), która potrafi być niczym chorągiewka, a do zmiany wystarczy impuls. Po drugie od strony ludzi odpowiadających za wdrażanie przepisów, podejmowanie decyzji - jak ważne są przejrzyste procedury i konsekwentna ich realizacja, a nie szukanie wymówek, gdy sprawa dotyczy osoby znaczącej, wpływowej. No i po trzecie od strony pojedynczej osoby, która prowadzi coś w rodzaju dziennikarskiego śledztwa i napotyka przeszkody, oskarżenia o kłamstwa i presję wywieraną ze wszystkich sił. Dla młodej dziewczyny, dla której każdy grosz się liczy, zwolnienie z pracy i łatka kogoś kto potrafi pomówić o obrzydliwe czyny, to chwyt poniżej pasa, który realnie może ją zniechęcić do zajmowania się sprawą. A dodajmy do tego szczucie na różne sposoby, by ludzie postrzegali ją jako manipulatorkę i kłamczuchę... Trzeba być cholernie silnym, by się nie załamać.


Paradoksalnie Laurel wcale nie sprawia wrażenia silnej, jest raczej niepewna siebie, ma niewielki krąg znajomych, a najchętniej jak sama o tym mówi, bywa "niewidzialną". O pisaniu jednak myślała od dawna, z dużym zapałem więc traktuje swoją pracę w gazecie uczelnianej. Choć pierwsza wersja artykułu na temat trenera chluby ich uczelni, czyli drużyny futbolowej, nie wyszła najlepiej dano jej szansę, by dalej zbierała materiały. I tak od podejrzenia, że facet ukrywa fakt iż wcale nie uporał się z uzależnieniem od alkoholu, że baluje w ukryciu, że potrafi w gronie drużyny sypać naprawdę mało sympatycznymi tekstami na temat kobiet, Laurel dochodzi do informacji o nadużyciach finansowych, molestowaniu i gwałcie. Tylko jak do cholery przekonać ofiary lub świadków do zeznań, w sytuacji gdy uczelnia korzysta z wyników drużyny i uważa trenera za jej filar? Prędzej rozwiążą gazetę niż uwierzą w to, że są podstawy do takich oskarżeń. 

Brzmi ciekawie? Ano całkiem zgrabnie autorka zarysowała ten konflikt interesów i walkę o prawdę, nie unikając tego momentu zastanowienia: a co jeśli ktoś wpuszcza nas w maliny i mówi nieprawdę? Jak to udowodnić? Czyta się to fajnie i jeżeli jest w tej powieści coś drażniącego (pewnie młodych będzie to mniej razić), to wątek romantyczny, trochę zbyt moim zdaniem naiwny i jest w nim coś sztucznego. Ale może to tylko moje odczucie, że jest coś dziwnego w tym, że młodzi ludzie, balując, upijając się, nie mając w sobie jakichś skłonności do pruderii, jednocześnie potrafi wobec kogoś płci przeciwnej zachowywać się tak nieśmiało, jakby wychowali się u Mormonów i nigdy nawet o pocałunku nie pomyśleli w najśmielszych marzeniach. Urokliwe te wzajemne podchody z jednym z zawodników, ale trochę zabawne. Dylemat jednak związany z tym: czy mogę kochać kogoś kto mi nie wierzy, nie chce słuchać, wypada całkiem prawdziwie. 

Podsumowując: gorący i ważny temat, bez jakiejś manipulacji i ideologii, wpisany w całkiem ciekawą intrygę - jako młodzieżówka lektura bardzo dobra, dla starszych pewnie będzie niezbyt błyskotliwa.    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz