Jubileuszowy, piętnasty sezon warszawskiego Teatru Kamienica został otworzony uroczystym nadaniem imienia śp. Emiliana Kamińskiego, twórcy tego teatru jednej ze scen, a także premierą kolejnej komedii. Warszawiacy lubujący się w lekkich sztukach z elementami farsy, szukający w obsadzie twarzy znanych z telewizji, od lat wiedzą że w repertuarze Kamienicy znajdą jedno i drugie. Ma być bez większych kontrowersji, może czasem z odrobiną pikanterii (Petarda też sugerowana jest raczej widzom dorosłym), a publika ma się dobrze bawić.
Jerzy Bończak pewnie starszemu pokoleniu kojarzy się jako świetny aktor, ale to przecież również reżyser teatralny z niemałym dorobkiem, a w nim znajdziemy sporo niezłych komedii. Tym razem sięgnął po tekst Izabeli Łaszczuk, sztuki z mocno przerysowanymi postaciami, ale również z całkiem niegłupimi dialogami i zwrotami akcji.
Wyobraźmy sobie noc sylwestrową, mały domek w górach. Jego właściciel przekonał żonę, że będzie pracował, a potajemnie zamierza spędzić właśnie tu wyjątkowy wieczór ze swoją młodą, niedawno poznaną przyjaciółką. Tyle że przed nim ten dom odwiedziła również - i to zupełnie niezależnie od siebie - dwójka włamywaczy, liczących na jakieś niezłe łupy.
Kto będzie miał większy problem? Mąż, próbujący ukryć przed światem, że kobieta z którą się spotyka to nie żona, czy może jednak ktoś kto w ogóle nie powinien tam się znaleźć i szuka szybko wymówki, która jego obecność usprawiedliwi. Piętrowe kłamstwa, które zaczynają się sypać, zbiegi okoliczności i komedia omyłek - lubimy takie zwariowane historie, w których tempo nie zwalnia, a za progiem czekają wciąż nowe niespodzianki.
Nie trzeba skomplikowanych scenografii i fajerwerków, bo tu po prostu wystarczy pojawienie się na scenie w dość określonej sytuacji lub stroju, by publiczność wybuchnęła śmiechem. A jeżeli ktoś jeszcze ma talent komediowy i potrafi podkręcić atmosferę, to już zaczyna się jazda bez trzymanki. Głupiutka kochanka, starszy facet, dumny że poderwał tak młodą dziewczynę, no i żona, która go może za to srodze ukarać - czyż to nie klasyka, w której wciąż można znaleźć powody do śmiechu? Tu każdy kto znalazł się przypadkowo w domu, może okazać się (za odpowiednim honorarium), elementem alibi albo też gwoździem tu trumny (gdyby jednak z wyjaśnieniami przeszarżowano). Nagle pojawiają się jakieś zapomniane dzieci, nieznani narzeczeni, czy partnerzy biznesowi z bliskiego wschodu i to wraz żonami... Im bardziej piętrzą się kłamstwa, tym większą mamy frajdę, bo czujemy że to musi się zawalić.
Zespół się wymienia, więc pewnie będziecie mogli porównywać sobie umiejętności i pomysły na role poszczególnych aktorów, ja akurat trafiłem na Roberta Rozmusa (mąż), Paulinę Lasotę (kochanka), Andrzeja Deskura (włamywacz), Annę Jarosik (włamywaczka), Annę Korcz (rozmodlona żona), Marka Kaliszuka (asystent żony) i byłem bardzo zadowolony. Szczególnie Robert Rozmus mocno szalał po scenie, najbardziej zdenerwowany całą sytuacją, faktycznie to jego postać ma przecież najwięcej do stracenia, choć pewnie na sumieniu prawie każdy ma tu tyle samo co on.
Wiadomo - farsy mają swoich zwolenników i pewnie oni będą się bawili na Petardzie najlepiej, myślę jednak że bez ściemniania i zażenowania można jednak polecać najnowszą premierę Teatru Kamienica.
Więcej o spektaklu- kliknij tu.
Obsada:
Roman- Robert Rozmus/ Tomasz Schimschainer
Malwinka- Anna Jarosik/ Andżelika Piechowiak
Zbysio- Andrzej Deskur/ Jacek Kopczyński
Sandra- Dominika Kryszczyńska/ Paulina Lasota
Regina- Anna Korcz/ Maria Pakulnis
Alfred Pszczółka - Marek Kaliszuk/ Lesław Żurek
Autorka- Izabela Łaszczuk
Reżyseria - Jerzy Bończak
Asystentka reżysera - Marta Gierzyńska
Scenografia - Witek Stefaniak
Kostiumy- Aneta Suskiewicz
Charakteryzacja - Joanna Konarska- Kaczalska
Zdjęcia- Rafał Olejniczak
Stylizacje do sesji- Joanna Snopek
Oprawa graficzna- Piotr Grzegorzewski
Produkcja - Agencja Produkcyjna Palma
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz