Zupełnie szalony dzień, bo jak co roku z moimi przyjaciółmi wspieramy finały WOŚP w moim miasteczku, możecie więc sobie wyobrazić, że było intensywnie, męcząco, ale jesteśmy szczęśliwi niesamowicie. I takie chwile przeżywane intensywnie, zainspirowały mnie, by dziś napisać o filmie obejrzanym nie tak dawno, czyli o produkcji Pixara (po połączeniu z Disneyem), czyli o "Co w duszy gra". Czemu? Bo ta animacja właśnie trochę o tym opowiada - o poszukiwaniu iskry w swoim życiu, takich chwil dłuższych lub krótszych, które dają szczęście. I niestety przez to mam wrażenie, że to jeden z nielicznych filmów tej wytwórni, który dla dzieci będzie mało czytelny. A czy dorośli będą się na nim dobrze bawić? Ich znowu może drażnić jednak pewnego rodzaju infantylność w części postaci i scen.
Warto też dodać, że ścieżka dźwiękowa (świetna moim zdaniem), też raczej nie przysporzy filmowi popularności na skalę masową - jazz jednak muzyka nie dla każdego. A to właśnie ten gatunek będzie tu w centrum. Bohaterem bowiem jest muzyk, trochę niespełniony, bo realizuje się głównie jako nauczyciel w szkole i pieniędzy z tego wiele nie ma. Jego marzenie może się spełnić, jest na wyciągnięcie ręki, tyle że niestety Joe ginie po drodze do domu. I za wszelką cenę chce wrócić na ziemię, by jednak tej chwili szczęścia doświadczyć. Okazją może do tego może być podszycie się w mentora dusz, które dopiero mają znaleźć się w ciałach. Jego zadaniem byłoby odnalezienie, czy może rozpalenie jakiejś iskry, zainteresowania, pasji, by osobowość mogła potem żyć i się realizować.
Jak to się skończy? Zobaczcie sami. Co i rusz w warstwie wizualnej i części scenariusza jest wciąż poziom kina familijnego i to nie najwyższych lotów, ale chwilami dialogi i piękne zdjęcia naprawdę pozwalają na to, by się zatrzymać i dokonać jakiejś refleksji. Nie tylko bohaterowi, widzowi też.
To film o poszukiwaniu sensu życia i uczeniu się czerpania radości z małych rzeczy, które nas otaczają. Byłoby pięknie, gdybyśmy wszyscy ze spokojem mogli patrzeć na swoje życie i nie bać się sami przed sobą jego oceny. Jako dorosły widz oceniam tą produkcję wysoko, choć mam wrażenie, że gdyby pozbawić ją pewnych niuansów, byłaby jeszcze lepsza, a i tak dla dzieci będzie chyba zbyt abstrakcyjna i mało czytelna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz