Nie od dziś zachwycam się kryminałami retro Krzysztofa Bochusa. I choć przy jego współczesnych książkach kręcę czasem nosem, to przy tych z przeszłości mogę jedynie powiedzieć: wciąż mi mało!
Wydawało się, że seria z radcą kryminalnym Christianem Abellem zakończyła się definitywnie, na szczęście jednak autor postanowił odsłonić przed nami kilka wcześniejszych kart ze służby tego policjanta Kripo, dla którego walka o sprawiedliwość nie jest jedynie pracą, ale misją. W Wachmistrzu zobaczyliśmy jak poznał się ze swoim wiernym pomocnikiem, czyli Kukułką, a oto kolejny tom przynosi nam kolejną dawkę świetnej intrygi kryminalnej. I ten cudowny klimat. To obraz Wolnego Miasta Gdańska dotkniętego kryzysem, gdy z tygodnia na tydzień przybywa ludzi bez pracy, mieszkających byle gdzie i coraz bardziej zdesperowanych. Narasta też niechęć do władz, do służb, które zajmują się głównie ochroną najbogatszych, nie dbając o tych, którzy stracili nie tylko majątek, ale i nadzieję.
Właśnie w takiej atmosferze Abell i Wachmistrz Kukułka dostają do rozwiązania sprawę kradzieży w mieszkaniach bogaczy. Sprawcy zadziwiająco sprawnie poruszają się po domach, wynosząc to co najcenniejsze, ale i zostawiając za sobą znak rozpoznawczy: kartkę z Biblii z cytatem piętnującym bogactwo. Nic dziwnego, że społeczeństwo raczej im sprzyja, nazywając ich gdańskimi Robin Hoodami. Środowisko złodziei, które jakoś policja miała już rozpracowane, nie przyznaje się do tych akcji, wszystko wskazuje więc na to, że to ktoś nowy, z zewnątrz i to z niezłymi plecami, skoro fanty nie wypływają u żadnego z paserów i bez ślady znikają z miasta.
Sprawa jest trudna, bo nawet gdy wydaje się, że śledczy wpadli na jakiś trop, natychmiast ich wtyczka ginie, jakby bandyci byli wciąż o krok z przodu. Obaj policjanci stanowią ciekawy duet, jeden to idealista raczej trzymający się litery prawa, drugi pragmatyk, który wie, że pewnych spraw nie załatwi się bez ubrudzenia rąk. Obaj też nie są zbyt lubiani przez przełożonych i to im mocno utrudni rozwiązanie sprawy. W końcu tamci wolą wynik szybki i podany na tacy, nawet jeżeli z daleka śmierdzi podstępem i próbą oskarżenia kogoś niewinnego.
Kukułka będzie się zadręczał nie tylko sprawą swojej siostry, wciąż szukając jej oprawców, ale i dopadnie go inna sprawa z jego przeszłości, zmuszając do niełatwych decyzji. Nawet jego przełożony będzie miał kłopot, by wybronić go przed wszystkimi konsekwencjami. Fabuła wciąga, ale jak zawsze powtarzam przy powieściach retro Bochusa, cudowną oprawą dla intrygi jest całe tło, tak żywo odmalowane. Miasto, jego mieszkańcy, atmosfera na ulicach, dylematy tych, którzy chcą temu miastu służyć i ich bezradność wobec korupcji, układów. W takich chwilach naprawdę ma się chęć wymierzyć sprawiedliwość na swoich warunkach. Doprowadzić sprawę do końca.
Polecam. Tom drugi równie dobry jak Wachmistrz.
Klimaty międzywojenne i kryminalne? Krajewski mi się podobał, chętnie zerknę na tę książkę, bo przyznam, Bochusa nic nie czytałem.
OdpowiedzUsuńPolecam! Krajewski trochę mi się przejadł, Wronski zakończył cykl ale Bochus trzyma poziom
Usuń